Policjanci z Łodzi zatrzymali we wtorek przed godziną 16 w miejscu pracy 29-latka podejrzewanego o napad na studentkę. W środę mężczyzna ma zostać przesłuchany przez prokuraturę. Śledczy w tej sprawie badają jeszcze jeden wątek - reakcję policji na zgłoszenie o napaści. Według relacji studentki szkoły filmowej w Łodzi, która została napadnięta, policja działała zbyt wolno. Zastrzeżeń kobieta miała więcej.
"Po 25-minutowym oczekiwaniu podjeżdża radiowóz, z którego policjanci nawet nie raczą wysiąść, tylko mówią: 'Wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go pani? Nie. Czy zabrał coś pani? Nie, nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią'. Funkcjonariusze, zamiast udzielić mi pomocy, zajmowali się jeżdżeniem w koło, jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic" - opisywała na Facebooku studentka. Działania policji opisane przez kobietę są teraz obiektem postępowania prokuratury. - Z relacji wynikało, że padła ofiarą usiłowania gwałtu. Prokurator przyjął zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Wszczęte zostało śledztwo. Podczas wczorajszych czynności pokrzywdzona w treści swoich zeznań nie zamieściła zastrzeżeń pod adresem pracy policji - powiedział Radiu Łódź Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Z kolei w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prok. Kopania poinformował, że "w poniedziałek kobieta nie podała żadnych zastrzeżeń pod adresem policji, jakie pojawiły się potem w mediach społecznościowych". W związku z tym została przesłuchana ponownie we wtorek. Wówczas zastrzeżenia pod adresem policji padły. Jak zaznacza prokurator, w ustaleniu, czy policja odpowiednio zareagowała, istotna będzie treść rozmowy między napadniętą a dyspozytorem.
Do napaści w Łodzi doszło w poniedziałek wczesnym rankiem. Studentka została zaatakowana, gdy wracała ze szkolnej transmisji gali oskarowej do akademika. "Nie zauważyłam, jak w ciągu kilkudziesięciu sekund podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie 'O ty k...o' i zaczął mnie szarpać. Pierwsza rekcja - ucieczka - niestety udaremniona, widzę przejeżdżające auto, to wyskakuję przed nie i zatrzymuję je, krzycząc 'Pomocy', bo już wiem, że coś jest nie tak" - opisywała kobieta na Facebooku. Jak wynika z jej relacji, mężczyzna bił i kopał ją po ciele, również po głowie. W tym samym poście napadnięta poskarżyła się na działania policji, której zarzucała m.in. opieszałość. Policja w komunikacie odpierała zarzuty. Łódzka komenda przekonywała, że "dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi niezwłocznie wysłał na sygnale patrol (policjantka i policjant), który dotarł na miejsce w ciągu pięciu minut od przekazania informacji".