"Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć, to ją zabije. Jak zareagujesz?" - pyta w dramatycznym poście Aleksandra, studentka łódzkiej filmówki, która została napadnięta w nocy z niedzieli na poniedziałek przez nieznanego sprawcę.
Jak pisze w poście na Facebooku, który wzburzył tysiące użytkowników serwisu, zdarzenie miało miejsce w Łodzi w poniedziałek ok. 5.30, kiedy studentka wracała ze szkolnej transmisji Oskarów do akademika.
"Nie zauważyłam, jak w ciągu kilkudziesięciu sekund podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie 'O ty k...o' i zaczął mnie szarpać. Pierwsza rekcja - ucieczka - niestety udaremniona, widzę przejeżdżające auto, to wyskakuję przed nie i zatrzymuję je, krzycząc 'Pomocy', bo już wiem, że coś jest nie tak. Samochód mnie mija, ot normalny łódzki incydent w poniedziałkowy poranek. Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu, cytuję. 'Ooje..ć gałę'" - relacjonuje kobieta.
"W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamiętam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki "Nie krzycz, bo cię zaj...' i moje histerycznie wrzeszczenie wniebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała. Potem pojawili się ludzie i oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego. Ja po tym wszystkim nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słów 'Gońcie go!'. Jedyne, co krzyczałam, to 'Boże co on mi zrobił' i sama musiałam zadzwonić po pomoc" - w tych słowach napadnięta studentka opisuje dramatyczne zajście.
Według relacji Aleksandry reakcja policji i władz była spóźniona, nieprofesjonalna i pozbawiona empatii. Policja przyjechała bardzo późno, a funkcjonariusze potraktowali poszkodowaną obcesowo. "Po 25-minutowym oczekiwaniu podjeżdża radiowóz, z którego policjanci nawet nie raczą wysiąść, tylko mówią: 'Wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go pani? Nie. Czy zabrał coś pani? Nie, nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią'. Funkcjonariusze, zamiast udzielić mi pomocy, zajmowali się jeżdżeniem w koło, jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic" - relacjonuje kobieta.
Jak opisuje, policjanci wykazali się zaskakującą obojętnością na stan pokrzywdzonej. "Pan Policjant krzyczał na mnie, ze zamiast robić sceny, to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą" - napisała studentka.
Sprawę skomentowała Joanna Kącka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Niezwłocznie po przeczytaniu postu zamieszczonego na portalu społecznościowym Pani Aleksandry komendant zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń, które opisano w publikacji - stwierdziła rzeczniczka łódzkiej policji. Jak dodaje, z dokumentacji w systemach teleinformatycznych wynika, że po zgłoszeniu zdarzenia przez Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego "112" zdarzenia dotyczącego pobicia - taka była przekazana treść - dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi niezwłocznie wysłał na sygnale patrol (policjantka i policjant), który dotarł na miejsce w ciągu pięciu minut od przekazania informacji. - Zawsze w sytuacjach, kiedy możliwa jest penetracja terenu, wspólnie z pokrzywdzonym lub świadkiem policjanci niezwłocznie podejmują taką próbę. Doświadczenie pokazuje, że daje to sporą szansę na zlokalizowanie i zatrzymanie podejrzewanego. Tak też było w tym przypadku - wyjaśnia policjantka.
Jak dalej wyjaśnia Kącka, z ustaleń kontrolnych wynika, że po godzinie 12 pokrzywdzona stawiła się w śródmiejskim komisariacie, gdzie zadeklarowała chęć zgłoszenia zawiadomienia o usiłowaniu zgwałcenia. - Dopiero w tym momencie wynikły okoliczności dotyczące tła seksualnego - podkreśla rzeczniczka. Zapewnia, że przy tego rodzaju przestępstwach policjanci wykonują ściśle określone prawem i procedurami czynności. - Nie przesłuchują, a jedynie po krótkim ustaleniu okoliczności sprawę przekazują do prokuratury i tak też się stało w tym przypadku. Zawsze zależy nam na tym, aby nie potęgować odczucia dodatkowej traumy - tłumaczy. Według wyjaśnień Kąckiej w I Komisariacie rozmawiał z pokrzywdzoną jeden policjant,a policjanci bezpośrednio z komisariatu przewieźli zgłaszającą do prokuratury, gdzie została przesłuchana. - Do tej chwili nie otrzymaliśmy materiałów od prokuratora ani też żadnych wytycznych co do dalszego toku postępowania. W ramach tzw. czynności niecierpiących zwłoki przejrzeliśmy monitoringi, aby zabezpieczyć wizerunek napastnika, przekazaliśmy pokrzywdzonej skierowanie na obdukcję, technik kryminalistyki wykonał dokumentację fotograficzną obrażeń. Zapewniam, że prowadzimy wszystkie możliwe czynności wykrywcze, aby ustalić sprawcę napaści i pociągnąć go do odpowiedzialności karnej - podkreśla Kącka.
Zatrzymanie podejrzanego
We wtorek po południu policja zatrzymała podejrzanego. 29-latek trafił do aresztu. - Miejsce zdarzenia nie jest objęte monitoringiem, ale policjanci, analizując zapisy okolicznych kamer, wyselekcjonowali wizerunek podejrzewanego, opublikowali go w mediach, a także rozpoczęli typowania na bazie własnego rozpoznania - powiedziała w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" Joanna Kącka.