W Raporcie nt. naruszeń prawa świeckiego lub kanonicznego w działaniach polskich biskupów w kontekście księży sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci i osób zależnych Fundacja "Nie lękajcie się", która pomaga ofiarom przemocy seksualnej ze strony księży, opublikowała nazwiska 24 duchownych, którzy mieli ukrywać lub przenosić księży, dopuszczających się czynów pedofilskich. Opisała również poszczególne przypadki ukrywane lub tuszowane przez duchownych.
Jedną z diecezji, które zareagowały na raport, jest diecezja opolska. To w niej przebywać miał opisany w raporcie ksiądz Mariusz K. Jak poinformował rzecznik prasowy Kurii Diecezjalnej w Opolu ks. Joachim Kobienia w oświadczeniu opublikowanym na stronie, w wypowiedzi na temat księdza Mariusza K. "podano w niej wiele nieprawdziwych informacji".
"Od momentu zgłoszenia sprawy w kurii diecezjalnej Biskup Opolski informował rodzinę pokrzywdzonego o możliwości zgłoszenia przestępstwa do prokuratury, jednakże wyraźną wolą najbliższych było zachowanie daleko idącej dyskrecji w tej sprawie ze względu na dobro pokrzywdzonego. Z tego powodu o całej sprawie nie został poinformowany proboszcz parafii, który uznał, że przyczyną nagłego odwołania wikarego z parafii były jego rzeczywiste problemy zdrowotne. Kiedy 13 lipca 2017 r. wprowadzony został prawny obowiązek zgłaszania do organów ścigania przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich, na początku sierpnia 2017 r. przedstawiciele biskupa zgłosili sprawę do prokuratury" - czytamy w oświadczeniu.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez ks. Joachima Kobienię wobec ks. Mariusza K. "został natychmiast wyciągnięte konsekwencje kanoniczne: został odsunięty od posługi duszpasterskiej w parafii, zaś na polecenie Kongregacji Nauki Wiary zostało przeprowadzone postępowanie kanoniczne w wyniku którego w 2015 r. został on wykluczony ze stanu kapłańskiego".
Rzecznik zaprzeczył również, jakoby biskup miał ukrywać sprawcę, przenosząc go do innej parafii.
Podobne oświadczenie pojawiło się na stronie Kurii Archidiecezji Warmińskiej. Jej rzecznik ks. kan. Marcin Sawicki twierdzi, że w sprawach opisujących ks. Jarosława M. i ks. Romana K., "podano nieprawdziwe informacje".
Kuria wyjaśnia, że w przypadku ks. Romana K. prowadzone było postępowanie przez amerykański wymiar sprawiedliwości, które zakończyło się ugodą, oraz przez Prokuraturę Rejonową w Olsztynie, która nie postawiła duchownemu zarzutów. Zaznacza, że sprawa ks. Romana K. nie była rozpatrywana w kategorii gwałtu ani pożycia seksualnego. "W przedstawionym raporcie nieprawdą jest, że chodziło o czyny pedofilskie" - czytamy. Rzecznik dodaje, że ksiądz został zawieszony "w pełnieniu obowiązków duszpasterskich proboszcza, do czasu rozstrzygnięcia kwestii przez Stolicę Apostolską".
Tymczasem ks. Jarosław M. miał zostać zawieszony w obowiązkach proboszcza oraz odsunięty od pracy z dziećmi i młodzieżą w chwili, kiedy jego przełożeni dowiedzieli się o możliwości popełnienia przestępstwa. Powiadomiona została również Kongregacja Nauki Wiary. Duchowny, wbrew temu, co można przeczytać w raporcie, nie jest nadal proboszczem w Brzydowie.
"Zarzuty jakie zostały postawione wobec biskupów warmińskich są całkowicie bezpodstawne. Jednocześnie pragnę przypomnieć, że zasada zero tolerancji dla nadużyć seksualnych jest dla nas priorytetowa" - czytamy w oświadczeniu.
Jednym z księży, którzy mieli ukrywać lub przenosić "księży-sprawców" jest biskup Jacek Jezierski, który sam przygotował oświadczenie opublikowane na stronie Diecezji Elbląskiej.
"Moje nazwisko znalazło się w raporcie o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich w Kościele w Polsce [20 lutego 2019]. Autorzy raportu przytoczyli fragment mojej rozmowy z dziennikarzem "Gazety Olsztyńskiej". Dotyczyła ona sprawy duchownego oskarżonego o pedofilię. W chwili rozmowy toczyło się jeszcze postępowanie, przynajmniej na forum Stolicy Apostolskiej. Dlatego moja wypowiedź nie posiadała charakteru werdyktu. Sprawa, o której mowa zakończyła się wyrokiem skazującym i surowymi sankcjami kościelnymi wobec duchownego. Na żadnym etapie sprawy nie było prób jej tuszowania, czy zacierania śladów" - napisał duchowny.
Stwierdził również, że "pedofila jest poważnym przestępstwem, które dotyka społeczność Kościoła. Jest przede wszystkim krzywdą wyrządzoną małoletnim. Duchowni, którzy dopuścili się pedofilii, popełnili wielkie zło".
Polsat News opublikował również odpowiedź Diecezji Toruńskiej. "Informacje podane w raporcie są nieprawdziwe, a Kuria Diecezjalna Toruńska po otrzymaniu formalnego zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa rozpoczęła procedury zgodne z prawem kanonicznym i obowiązującymi przepisami" - brzmi komunikat.
Według informacji przekazanych przed diecezję, ks. Jarosław P. "został zawieszony w wykonywaniu urzędu proboszcza. Zakazano mu także publicznego wykonywania jakichkolwiek funkcji kapłańskich, co jest równoznaczne z zakazem duszpasterstwa wśród dzieci i młodzieży".
Co więcej, "w następstwie wyroku państwowego sądu apelacyjnego, 27.06.2017 r. na ks. Jarosława P. została nałożona kara suspensy tzn. wydano zakaz wykonywania posługi kapłańskiej oraz noszenia stroju duchownego".
Niezgodna z prawdą ma być również informacja, że ksiądz został przeniesiony do innej parafii. Zamiast tego został "zawieszony w publicznym wykonywaniu funkcji kapłańskich".