Tomasz Sekielski przesłuchany ws. obalenia pomnika ks. Jankowskiego. "Oddano nam kamerę"

- Ja i mój operator zostaliśmy przesłuchani w charakterze świadków - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dziennikarz Tomasz Sekielski, który zarejestrował moment obalenia pomnika prałata Jankowskiego. Jak dodaje, wszelkie sugestie, że brał udział w tym zdarzeniu, to kłamstwa.
Zobacz wideo

Dziennikarz Tomasz Sekielski zarejestrował moment, w którym trzej aktywiści w nocy z środy na czwartek obalili pomnik oskarżanego o pedofilię księdza Henryka Jankowskiego w Gdańsku. Udostępnił nagranie w mediach społecznościowych, opatrując je komentarzem: "Upadek. Symboliczny. Widzicie to jako pierwsi. Czy polski Kościół weźmie się w końcu za rozliczenie swoich własnych win? Czy skończy jak prałat Jankowski?".

Mężczyźni, którzy obalili pomnik, dobrowolnie oddali się w ręce policji i najpewniej odpowiedzą przez sądem z artykułu 261 kodeksu karnego. Cokół pomnika został już przywrócony na miejsce, wkrótce ma stanąć na nim ponownie także sam pomnik.

Sekielski przesłuchany jako świadek. "Oddano nam kamerę"

Po przyjeździe policji Sekielski i jego operator zostali wylegitymowani, a następnie wezwani na przesłuchanie w charakterze świadków zdarzenia. Zabrano im też kamerę oraz kartę pamięci z filmem, który nagrali. W rozmowie z Gazeta.pl Tomasz Sekielski mówi, że przesłuchanie w komendzie policji już się zakończyło i odbyło się w spokojnej atmosferze. 

Ja i mój operator zostaliśmy przesłuchani w charakterze świadków. Wszystko odbyło się w spokojnej atmosferze, w pełni profesjonalnie. Po przesłuchaniu oddano nam kamerę i kartę pamięci, co jest dla nas dobrą wiadomością, bo możemy kontynuować swoją pracę

- relacjonuje.

"Byłem na miejscu jako dokumentalista"

Sekielski odniósł się też do zarzutów, które pojawiły się po nagraniu przez niego filmu z momentu obalenia pomnika. Inni dziennikarze - między innymi Tomasz Żółciak z "DGP" i Marcin Makowski z "Do Rzeczy" - sugerowali, że rola Sekielskiego w sprawie jest niejasna, a upublicznienie nagrania było próbą wypromowania jego filmu dokumentalnego o pedofilii w Kościele (zdjęcia do produkcji już się zakończyły).

Dziennikarz odpiera te zarzuty i podkreśla, że był jedynie obserwatorem wydarzeń i pojechał na miejsce z potrzeby zawodowego obowiązku.

Chcę jasno powiedzieć, że wszelkie sugestie dotyczące tego, że w jakikolwiek sposób byłem stroną sprawy i brałem udział w obalaniu pomnika to kłamstwa. Byłem na miejscu jako dokumentalista
Otrzymaliśmy sygnał, że w nocy będzie się działo coś dużego w sprawie pomnika prałata Jankowskiego i uznaliśmy, że warto pojawić się na miejscu. Nie wiedzieliśmy, co dokładnie się wydarzy 

- wyjaśnia.

Zobacz wideo
Więcej o: