O wyjściu Jakuba T. na wolność jako pierwszy poinformował nieoficjalnie "Głos Wielkopolski". Próbowaliśmy uzyskać w tej sprawie oficjalny komunikat zakładu karnego. Pytanie wysłaliśmy w poniedziałek rano, dzisiaj otrzymaliśmy informację o "braku możliwości udzielenia informacji". "Służba Więzienna zgodnie z art. 24a.1 Ustawy o Służbie Więziennej udziela informacji i udostępnia dane osobowe o osobach, na pisemny wniosek w postaci papierowej lub elektronicznej, podmiotom ustawowo uprawnionym, w zakresie określonym w ustawach" - czytamy w odpowiedzi. Informację udało nam w końcu się potwierdzić u obrońców Jakuba T.
Jakub T. z Poznania w styczniu 2008 r. został skazany przez sąd w Wielkiej Brytanii za zgwałcenie i brutalne pobicie 48-letniej Brytyjki. Kobieta zmarła dwa lata po napaści. Zdarzenie miało miejsce w Exeter. T. został skazany na podwójne dożywocie. Sprawa odbiła się szerokim echem w polskich mediach. Z kilku powodów. - Mimo upływu tych 12 lat, wiele wątpliwości w tej sprawie nadal pozostaje nierozstrzygniętych - mówi Gazeta.pl mecenas Wojciech Wiza, jeden z dwóch obrońców Jakuba T.
Obrona T. miała poważne zastrzeżenia, co do materiału dowodowego. - Pan Jakub został skazany w oparciu o zapisy monitoringu oraz badanie DNA, ale zarówno w przypadku pierwszego, jak i drugiego dowodu, były poważne wątpliwości. Rzeczy, które się w tym procesie działy, były wręcz niebywałe. Biegły medyk sądowy, który pobierał próbki DNA, będące tak naprawdę najistotniejszym dowodem na skazanie, miał postępowanie dyscyplinarne za niedopatrzenia w tej oraz w innych sprawach - wspomina mecenas Wiza. Ekspert od DNA miał m.in. źle oznaczać próbki pobrane od pokrzywdzonej kobiety.
Wiele wątków pozostaje owianych tajemnicą. Jak tłumaczy Wiza, poznanie wszystkich aspektów tej sprawy uniemożliwia panujący w Wielkiej Brytanii system sądowniczy. - Mamy tam ławę przysięgłych i nigdy pewnych rzeczy się nie dowiemy. W przypadku polskiego sądu czy innych krajów kontynentalnych przeczytalibyśmy orzeczenia dwóch lub trzech instancji i wiedzielibyśmy, co i na jakiej podstawie zostało ustalone. Tutaj mamy tajemnicę narady ławy przysięgłych - wyjaśnia adwokat.
Wątpliwości mieli też brytyjscy obrońcy. Jeden z nich miał poinformować ławę przysięgłych o nieprawidłowościach. - Nigdy do końca się nie dowiedzieliśmy, jakie to były wątpliwości.
Sprawa Jakuba T. była też przełomowa z innego powodu. Poznaniak został skazany na podwójne dożywocie. Wcześniej, jak tłumaczy nam mec. Wiza, decyzja o wydawaniu polskich obywateli na podstawie europejskiego nakazu aresztowania była podejmowana zwykle automatycznie. - Ta sprawa pokazała, ile może być trudności w przekazywaniu skazanych. Na kanwie sprawy Jakuba T. doszło do zmiany przepisów polskiego kodeksu postępowania karnego. Dzięki temu mamy dostosowanie tych kar, które zapadają za granicą - wyjaśnia Wiza.
Zmiany w przepisach doprowadziły do tego, że polski sąd musiał dostosować zasądzoną w Wielkiej Brytanii karę. W polskim kodeksie karnym najwyższa kara za gwałt to 12 lat, na tyle więc T. trafił do więzienia. W trakcie odbywania kary jego rodzina kierowała wnioski o ułaskawienie. Pisma trafiły zarówno do kancelarii Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego. Podczas pobytu w zakładzie T. się ożenił. Rodzina cały czas przekonana jest o jego niewinności. - Na ile znam pana Jakuba, teraz będzie chciał swoje życie, a przynajmniej jego część, poświęcić, by oczyścić się z zarzutów - mówi mec. Wiza. - Najpierw jednak musi się odnaleźć po 12 latach, wrócić w pełni do rzeczywistości.