Chodzi o artykuł z 2015 r. Dotyczył mieszkania, w którym miał przebywać Kamil Durczok. Właściciel mówił dziennikarzom, że wynajmująca je kobieta nie płaci czynszu, a także, że w środku znalazł rzeczy osobiste Durczoka, "biały proszek" i pornografię. Dziennikarz pozwał gazetę, jej ówczesnego redaktora naczelnego Sylwestra Latkowskiego oraz dziennikarzy za naruszenie dóbr osobistych.
Ówczesny szef "Faktów" pozwał tygodnik. W ubiegłym roku sąd wydał prawomocny wyrok, zgodnie z którym "Wprost" ma przeprosić za artykuł. "Zgodnie z wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie w najnowszym „Wprost” wydawca przeprasza na okładce Kamila Durczoka" - czytamy na stronie wprost.pl. Na łamach portalu prawniczka tygodnika, mecenas Paulina Pieszczyk wyjaśnia, że wyrok nie oznacza, że w tekście o mieszkaniu napisano nieprawdę. - Proces był krótki, oddalono wnioski dowodowe zgłoszone przez naszą stronę, nie przesłuchano biznesmena, jego małżonki, najemczyni mieszkania ani policjantów - czytamy. Mecenas wytłumaczyła, że Durczok w pozwie nie powoływał się „na zarzut nieprawdziwości przedstawionych w artykule informacji”, dlatego sąd nie badał, czy doszło do szarpaniny z właścicielem mieszkania albo czy w lokalu znajdowały się ślady po narkotykach. - Uznał po prostu, że dziennikarze nie mieli prawa wchodzić do prywatnej sfery życia bohatera tekstu - wyjaśnia prawniczka.
Tygodnik ma się ukazać w poniedziałek z "podwójną okładką". - Drugą „okładką” podkreślamy, że nie przepraszamy za artykuł o molestowaniu - komentuje Jacek Pochłopień, redaktor naczelny tygodnika. - Mimo że sąd orzekł, iż w sprawie molestowania napisaliśmy prawdę, dotychczas były szef „Faktów” nie przeprosił ani swoich ofiar, ani opinii publicznej, którą - wbrew faktom - przekonywał, że jest niewinny - dodaje Pochłopień.
Jak podaje tygodnik, sąd pokreślił w orzeczeniu, że artykuł, za który przeprasza gazeta „nie ma nic wspólnego z wcześniej i później poruszanym zarzutem mobbingu i molestowania seksualnego”.