Dziennikarze "Superwizjera" TVN ujawnili, że do jednej z mazowieckich ubojni trafiało chore i martwe bydło, które następnie - wbrew prawu - było przerabiane na mięso. Dopuszczanie chorych zwierząt do uboju odbywało się bez obecności lekarza weterynarii, a certyfikaty o przydatności mięsa do spożycia wystawiali pracownicy ubojni. Z reportażu wynika, że zaniedbania nie dotyczą wyłącznie jednej ubojni - handel tzw. "leżakami" (chorymi krowami) to powszechny proceder w Polsce.
W poniedziałek do sprawy opisanej przez "Superwizjer" TVN odniósł się Główny Lekarz Weterynarii, który w oficjalnym oświadczeniu informuje, że w mazowieckiej ubojni doszło do "rażącego naruszenia prawa".
Należy ocenić, że wszystkie materiały emitowane na antenie TVN, dotyczące sytuacji przedstawionej w jednym z zakładów na terenie województwa mazowieckiego, dotyczą rażącego naruszenia prawa ochrony zwierząt, prowadzącego do celowego zadawania cierpienia zwierzętom gospodarskim ze szczególnym okrucieństwem
- czytamy w oświadczeniu Głównego Inspektoratu Weterynarii.
W komunikacie podkreślono również, że ujawniony przez dziennikarzy TVN proceder "spełniał znamiona działalności nielegalnej, gdyż ubój był prowadzony umyślnie w godzinach nocnych, celem uniknięcia nadzoru urzędowego".
Główny Lekarz Weterynarii informuje, że w nocy z 14 na 15 stycznia na terenie mazowieckiej ubojni przeprowadzono interwencję (policję wezwali dziennikarze "Superwizjera" TVN, którzy kręcili na miejscu reportaż). Na sąsiedniej posesji zabezpieczono samochód z ośmioma chorymi krowami, które miały trafić z nielegalnego transportu do rzeźni. Zwierzęta zostały zbadane, a następnie uśpione w humanitarny sposób.
Ubojnię zamknięto, a policja zabezpieczyła materiał dowodowy, na podstawie którego prowadzi dalsze śledztwo. Główny Lekarz Weterynarii zapowiada również, że wkrótce we wszystkich ubojniach w Polsce zostaną przeprowadzone kontrole.
Główny Lekarz Weterynarii zarządził niezwłoczne przeprowadzenie kontroli na terenie Polski przez podległe mu organy Inspekcji Weterynaryjnej w wyżej wymienionym obszarze. Kontrole te będą realizowane w ścisłej współpracy z innymi służbami, w szczególności ze służbami policji, Inspekcji Transportu Drogowego i prokuratury
- czytamy w komunikacie GLW.
W sobotę 26 stycznia w "Superwizjerze" TVN pokazano reportaż o zabijaniu zwierząt w sposób niehumanitarny i niezgodny z przepisami. Dziennikarz stacji zatrudnił się w jednej z mazowieckich rzeźni i udokumentował ten proceder. Z zebranych przez niego materiałów wynika, że w niektórych rzeźniach zabija się też "leżące" krowy, czyli chore lub z urazami. O tym, co zrobić z taką krową - uśpić lub zezwolić na tzw. "ubój z konieczności" na miejscu - powinien zdecydować weterynarz. W tym drugim przypadku pracownik rzeźni musi przyjechać na miejsce i później zabrać tusze do rzeźni, gdzie przejdzie badania pod kątem przydatności do spożycia.
Skupujący nielegalnie "leżące" krowy handlarze oferują od kilkuset do tysiąca złotych za sztukę - bez zabijania ich zgodnie z procedurą i bez badań. Żywe, ale niemogące się samodzielnie poruszać krowy, są ciągane specjalnym dźwigiem do rzeźni, gdzie następnie przerabia się je na mięso.Reporterzy TVN ustalili też, że dochodzi do sytuacji, w której to sami pracownicy - a nie weterynarz - przystawiają znak potwierdzający przydatność do spożycia.
Czytaj więcej na ten temat: Szokujące śledztwo "Superwizjera". Reporter zatrudnił się w rzeźni. "Przerabiają chore krowy na mięso"