- Od poniedziałku zaczyna się w Polsce powstanie chłopskie w sposób partyzancki. - powiedział na antenie Radia Zet Michał Kołodziejczak, prezes AGROunii. Poinformował, że nad protestami w województwach czuwać będą koordynatorzy, którzy mają pewną dowolność. - Jak zatrzyma (koordynator - red.) pociąg, to też trzymam za to kciuki - stwierdził.
Na Facebooku organizacji Kołodziejczak zapowiedział kilkadziesiąt blokad na terenie całego kraju. - Praktycznie w każdym województwie rolnicy wyjdą zamanifestować swoje niezadowolenie. I tutaj wielkie pytanie: Co zrobi policja? Jak się zachowa? To swoisty sprawdzian empatii społecznej na krzywdę innej grupy zawodowej. Czy policjanci będą potrafili zrozumieć? Zdają sobie sprawę doskonale z tego, że w takim kraju jak Polska tylko i wyłącznie masowy, duży ruch może rozwiązać problem - stwierdził. Kołodziejczak przyznaje, że poniedziałkowe manifestacje to "tylko rozgrzewa", a "prawdziwą bombę" rolnicy szykują na środę 6 lutego.
Kołodziejczak dość ogólnie mówi o tym, jakie postulaty ma jego organizacja. Głównym z nich ma być "obrona rynku i produkcji krajowej", które są zagrożone przez korporacje. - Korporacje wyrosły w Polsce. Jak grzyby po deszczu. Jest dzisiaj rządzenie poprzez oligopole, które mają wyłączność na handel, i one przejęły cały handel w Polsce - mówił Kołodziejczak.
Największe protesty odbędą się w okolicach Środy Wielkopolskiej, przede wszystkim na drodze krajowej nr 11. Rolnicy, jak podaje RMF FM, chcą przejść odcinek o długości 9 km. Ok. godziny 9 rolnicy pojawią się nieopodal węzła Kórnik Południe, gdzie S11 przechodzi w drogę krajową nr 11. Blokady mogą pojawić się też na DK nr 8 na Podlasiu, przy skrzyżowaniu z drogą wojewódzką 671. Protesty odbędą się także w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, Leżajska, Kraśnika oraz Lublina.