Pracuje pan jako dyżurny ruchu w PKP PLK od kilkunastu lat. Czym według pana są spowodowane opóźnienia kolei?
Przyczyny są różne, jednak z mojego punktu widzenia ważnym problemem jest nieumiejętność porozumienia się pracowników ruchu. Chodzi np. o komunikowanie się dyżurnych ruchu i dyspozytorów liniowych. Dyspozytor "rządzi" ruchem kolejowym na linii między dwoma punktami, np. między Łodzią i Warszawą. Jednak w obrębie stacji ruch kontroluje nie tylko dyspozytor, lecz także dyżurny ruchu. Wielokrotnie zdarza się, że dyżurny mógłby skomunikować pociągi w taki sposób, aby zmniejszyć opóźnienia pociągów lub uniknąć przenoszenia opóźnienia na inne połączenia, ale nie ma na to zgody dyspozytora.
Dlaczego?
Kolejność przepuszczania pociągu zależy od jego kategorii. Im wyższa, tym większe jest prawdopodobieństwo, że pociąg przejedzie pierwszy. Jeśli więc opóźniony jest np. Express Intercity Premium, to najprawdopodobniej dyspozytor nakaże, aby jego przepuścić w pierwszej kolejności, ponieważ ten pociąg nie zatrzymuje się na wszystkich stacjach. To jednak rozwiązanie krótkotrwałe, bo powoduje opóźnienia innych połączeń. Nie zawsze tak działał ten system.
A jak było kiedyś?
Dyżurni ruchu mieli większe możliwości decydowania, a dyspozytor czuwał nad wszystkim - porozumiewali się między sobą, prowadzili ruch i niwelowali opóźnienia pociągów wspólnie, bo to dyżurni wiedzieli najlepiej, jaką mieli sytuację ruchową w obrębie stacji. Czyli to oni mieli wszystkie informacje o tym, jakie są opóźnienia pociągów i jakie mają możliwości rozwiązania sytuacji opóźnionych pociągów. Dyżurny informował dyspozytora, jak chciał przeprowadzić pociągi, i jeśli ten nie widział przeciwwskazań, zgadzał się. I było bezpiecznie. I punktualnie. Wszystko zmieniło się w 2001 roku, kiedy z PKP wydzielono podległe jej spółki. To rozdrobnienie spowodowało brak współpracy pomiędzy pracownikami dyspozytur. Dziś zdania dyżurnych nie bierze się za bardzo pod uwagę przy skracaniu czasu opóźnienia poszczególnych pociągów.
Ale jest też druga strona medalu, o której podróżni często nie pamiętają.
Jaka?
Chodzi o bezpieczeństwo. Dla PKP to jest priorytet. Przede wszystkim chcemy bezpiecznie przewieźć pasażerów z punktu A do punktu B. Punktualność jest drugorzędna. Warto o tym pamiętać, bo w niektórych przypadkach opóźnienia nie da się uniknąć właśnie z tego względu. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku tych najszybszych pociągów - np. Pendolino, Intercity czy Express Intercity, które muszą mieć wolny szlak na dość dużej odległości.
Pracy nie ułatwiają wam na pewno przedłużające się remonty.
Żeby było lepiej, trzeba trochę pocierpieć. Dzięki remontom zwiększy się przepustowość pociągów, co nam bezpośrednio pracę ułatwi, bo będziemy mogli puszczać więcej pociągów na szlak. Teraz zanim pociąg odjedzie ze stacji, musi poczekać, aż poprzedni dojedzie do następnej stacji. Podczas modernizacji montowane są tzw. samoczynne blokady liniowe, czyli takie zabezpieczenia ruchu, które nie tylko pozwalają przebywać na jednym szlaku więcej niż jednemu pociągowi, lecz także informują go o tym, czy na następnym odstęp jest wolny dla pociągu, czyli czy można bezpiecznie jechać. Teraz na szlaku kolejowym może znajdować się tylko jeden pociąg. Dzięki modernizacjom będzie ich mogło być nawet cztery na danym szlaku. A to przełoży się w przyszłości na prędkości przejazdu pociągu i bezpieczeństwa podróżnych.
Zdarza się, że pasażer otrzymuje na dworcu informację, że pociąg jest opóźniony np. 10 minut, a potem opóźnienie stopniowo wzrasta. Pasażerowie narzekają, że PKP nie jest z nimi szczere. Z czego wynika ta sytuacja?
To nie jest tak, że od razu wiemy, jakie będzie opóźnienie pociągu. Dyżurny ruchu ma obowiązek wprowadzić do systemu informację, o której godzinie pociąg odjeżdża ze stacji i na tej podstawie liczy się jego opóźnienie. Jeśli pociąg nie jedzie prędkością rozkładową, opóźnienie się zwiększa. Brak jednoznacznej informacji nie wynika ze złej woli, ale zmiennej sytuacji.
Ale faktycznie zdarza się brak szczerości na linii np. drużyna pociągu-pasażerowie. Sam miałem ostatnio taką sytuację: jechałem pociągiem do jednego z większych miast Polski i w którymś momencie pociąg stanął. Od obsługi pociągu nie można się było niczego dowiedzieć. Dopiero po jakichś 25 minutach poinformowali pasażerów, że przyczyną postoju i opóźnienia była awaria rozjazdu przed stacją. A przecież kierownik pociągu jest cały czas w kontakcie z dyżurnym ruchu, więc zna przyczynę opóźnienia. Powinien poinformować o niej podróżnych. Być może wtedy pasażerowie zupełnie inaczej by reagowali.