Zgodnie z zamysłem autorów projektu rozmieszczone ok. 30 km od granicy Niemiec z Polską i Czechami kamery mają pomóc w zwalczaniu przestępczości transgranicznej. Projekt nowych przepisów, mających umożliwić zainstalowanie monitoringu z funkcją rozpoznawania twarzy, trafił do regionalnego parlamentu w Saksonii. Rozwiązaniom tym sprzeciwiają się jednak organizacje walczące z inwigilacją: niemieckie Digitalcourage, czeskie IURE oraz polski Panoptykon. Jak podaje na swoim portalu digitalcourage.de, za zmianą w prawie opowiada się rządząca koalicja CDU/SPD.
Fridemann Ebelt z Digitalcourage stwierdza, że "planowana inwigilacja na granicy stawia dużą część Saksonii w pewnego rodzaju stanie wyjątkowym".
Czeska organizacja zamierza w tej sprawie rozmawiać z tamtejszym MSZ. "Z punktu widzenia obywateli czeskich postrzegamy plany systemów kamer wzdłuż granicy i 30 km w Niemczech jako zagrożenie. (...) Nawet, jeśli deklarowanym celem jest walka z przestępczością transgraniczną, nie powinniśmy przeoczyć faktu, że jest to poważne naruszenie praw wszystkich osób przekraczających granicę " - stwierdza w komunikacie prasowym Jan Voboril z czeskiego IURE.
- Rozpoznawanie twarzy oznacza, że rejestrowane będą wszystkie osoby bez względu na ich narodowość i na to, czy mają coś na sumieniu. Tym samym jest to traktowanie ich jako podejrzanych - mówi portalowi Onetowi Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon. Dodaje, że taki system na granicy dowodzi braku zaufania do naszych służb.
Debata nad nowym prawem w saksońskim parlamencie ma odbyć się w marcu.