W zeszłym tygodniu pisaliśmy o poszukiwaniach 14-letniej Natalii B. z Białegostoku. Nastolatka wyszła z domu w wieczór sylwestrowy, który miała spędzić u koleżanki w miejscowości oddalonej od Białegostoku o 9 km. Przez prawie dwa tygodnie nie nawiązała kontaktu z rodziną.
Jak podaje Wirtualna Polska, nastolatka po 10 dniach samodzielnie wróciła do domu. Nadkom. Tomasz Krupa z podlaskiej policji powiedział dziennikarzom, że dziewczynka nie była w niebezpieczeństwie i "po prostu uciekła". Przewiduje, że sprawą może zainteresować się teraz sąd rodzinny.
Natalia B. wiedziała o tym, że jest poszukiwania i komentowała akcję policji w sieci. Na jednej z białostockich grup na Facebooku krytykowała działania funkcjonariuszy. "Nie moja wina, że w dzisiejszych czasach policja jest taka ułomna i znajść mnie nie umie" - miała napisać [pisownia oryginalna - red.].
Co więcej, nastolatka pisała również w jakiej dzielnicy Białegostoku przebywa. Policyjny ekspert w rozmowie z WP.pl tłumaczy jednak, że informacja ta wcale nie ułatwiła poszukiwań. Funkcjonariusze nie mogli namierzyć lokalizacji logowania, ponieważ nie było przesłanek przestępczych - podejrzeń o uprowadzenie, molestowanie czy zagrożenie życia. Tylko w takich sytuacjach funkcjonariusze mogą zlokalizować poszukiwaną osobę.