W grudniu 2018 roku, po dwóch latach od umorzenia, prokuratura wznowiła śledztwo ws. Patryka H., który w maju 2016 roku na wrocławskim rynku razem z innym mężczyzną nagrał zatrzymanie Igora Stachowiaka. Kilka godzin po zatrzymaniu 25-latek zmarł na komisariacie.
Patryk H. w rozmowie z TVN24 powiedział, że - jak przekazali mu śledczy - umorzenie zostało anulowane przez Prokuraturę Generalną. - 29 grudnia zobaczyłem akta, ale nie pozwolono mi zrobić żadnych fotokopii - powiedział. Dodał, że rozmawiał też z prokuratorem prowadzącym sprawę, od którego usłyszał, że akt oskarżenia będzie dla niego "niekorzystny".
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus poinformowała, że to właśnie ta placówka wysłała wniosek do prokuratury regionalnej, a następnie krajowej o wznowienie postępowania, gdyż podczas ponownej analizy akt tej sprawy stwierdzono, że umorzenie było "niezasadne".
Patryk H. został oskarżony o popełnienie dwóch czynów: użycie przemocy wobec interweniującego policjanta poprzez popchnięcie go rękami w plecy, by zmusić go do zaniechania czynności służbowej. H. miał - zdaniem prokuratury - użyć przemocy także wobec drugiego policjanta, szarpiąc go rękami za mundur.
Mężczyźnie grozi do trzech lat więzienia.
Przypomnijmy, że w marcu 2018 roku poznańska prokuratura uznała, iż zatrzymanie świadków przez policjantów, w tym Patryka H., a także odebranie im telefonów, było zgodne z prawem. Inne zdanie miała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która w przygotowanej dla sądu opinii stwierdziła, że policjanci nie powinni byli ingerować w takiej sytuacji, gdyż rejestracja policyjnej interwencji może być uznana za "działalność dziennikarską". W październiku wrocławski sąd rejonowy uchylił postanowienie o umorzeniu tego śledztwa co oznacza, że prokuratura jeszcze raz będzie musiała zbadać zachowanie policjantów.
Patryk H. inaczej wspomina zatrzymanie przez policjantów. - Zatrzymanie polegało na tym, że podeszli do mnie policjanci, zostałem pchnięty, skuty i zabrany do radiowozu. Nie miałem nawet jak zareagować. Nikt mnie nie zapytał, jak się nazywam, nie zostałem wylegitymowany - powiedział w rozmowie z TVN24.
25-letni Igor Stachowiak zginął w maju 2016 r., po tym, jak został zatrzymany przez policjantów i przewieziony na komendę przy ul. Trzemeskiej we Wrocławiu. O sprawie było cicho niemal przez rok, dopiero w 2017 r. w reportażu "Superwizjera" pojawiło się nagranie z kamery umieszczonej w paralizatorze.
Na filmie było widać, jak Igor Stachowiak wił się z bólu na podłodze policyjnej toalety rażony paralizatorem. We wrześniu 2017 roku zarzuty przekroczenia uprawnień i znęcania się nad nim prokuratura w Poznaniu postawiło czterem byłym funkcjonariuszom z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu: Adamowi W., Łukaszowi R., Pawłowi P. i Pawłowi G.