"Wierzycie w św. Mikołaja? Wierzycie w tego miłego pana z brodą, który co roku mknie do was na saniach, by poczciwie utknąć w kominie i zostawić prezenty pod choinką? Słusznie, ten pan istnieje. Tyle że akurat podróżuje albo bawi się rakietami. A nasze prezenty przynoszą jego pomocnicy.
Jesteśmy amazonkami, pomocnikami św. Mikołaja. Codziennie przez 10 godzin rano i 10 godzin nocą pędzimy w centrach logistycznych Amazona, byście mieli prezenty pod choinką. Jest nas ponad pół miliona na całym świecie. Ponad 31 tysięcy w Polsce. Dzięki nam w tym roku znów udały się święta.
W ciągu roku pracujemy 4 dni po 10 godzin, dwa tygodnie w trybie dziennym, dwa w nocnym. Mamy trzy przerwy: dwie płatne po 15 minut i jedną niepłatną na obiad. To cztery dni wyjęte z życia, piąty na odespanie. Wiele z nas bierze dodatkowe nadgodziny i pracuje pięć dni w tygodniu, bo tylko to pozwala utrzymać rodzinę. Przed świętami w Amazonie w Polsce zatrudnione zostaje dodatkowe 4 tys. osób. Dostajemy obowiązkowe nadgodziny i dodatkowe dni pracy. Pracujemy po pięć dni w tygodniu, czasem po 11 godzin.
Do nich dochodzą kolejne. Wiele z nas dojeżdża do pracy z podpoznańskich miejscowości - Konin, Gniezno, Mogilno, Wałcz. Zdarza się, że to prawie trzy godziny w jedną stronę. Na przystanek trzeba wcześniej dojść, zwłaszcza w miejscowościach, gdzie znajduje się tylko jeden. Autobusy pracownicze dojeżdżają do pracy czasem nawet 40 minut przed czasem. Razem z dojazdem część z nas poświęca na pracę nawet 16 godzin dziennie. Pozostaje osiem godzin na życie.
W domu często czekają na nas dzieci. Gdy nocka i kończymy o 5:00, wracamy idealnie, by je przygotować i odwieźć do szkoły. Potem chwila snu, posprzątać, pranie i można odebrać córkę ze szkoły przed kolejnym dniem pracy. Gdy kończymy o 17, wracamy idealnie, by zrobić z nimi lekcje i przygotować kolację oraz posiłki na kolejny dzień, które sobie odgrzeją. Wszystko idealnie stworzone dla pracujących matek.
Po co nasi przodkowie walczyli o ośmiogodzinny dzień pracy? My dostajemy ośmiogodzinny dzień poza pracą. A gdy spóźnimy się po przerwie kilka minut albo wyjdziemy na nią kilka minut wcześniej, przychodzi do nas lider, by powiedzieć, że każda nasza minuta jest cenna. Szkoda, że nie dotyczy to minut, które spędzamy poza pracą.
10-godzinna praca pochłania ci całe życie. Piszę to i wiem, że zabieram sobie kolejne kilkanaście minut snu.
Budynek wielkości kilkunastu boisk do piłki nożnej, odgrodzony bramkami, wybetonowany. W środku huk linii, kilometry żółto-niebieskich rzędów półek. Kolory Amazona - trudniej przy nich zasnąć.
To nasza baśniowa Laponia. Porozumiewamy się w niej językiem amazońskim. Peak time to czas szczytu, gdy szykujemy prezenty. Pick - to dział, w którym znalazła się większość z nas przed świętami. Przeważają w nim kobiety. Praca polega tutaj na zbieraniu produktów do wózka z półek. To na picku dziennie przechodzimy ponad 20 km, by sięgać, schylać się i klękać po kolejne towary. To, gdzie mamy iść, wyznacza nam skaner. Skaner to przedłużenie naszej ręki, bez niego nic nie jesteśmy w stanie zrobić, zapisuje każdy nasz ruch. Gdy skanujemy produkty, pika. Takich pików słyszymy kilka tysięcy dziennie, bez przerwy, monotonnie. Naszych i osób, które mijamy. Ścieżki są małe, ledwo mieścimy się w nich z dwoma wózkami.
Norma to liczba produktów, które musimy zebrać. Ścieżka - od niej zależy rodzaj produktów, które będziemy zbierać. Każda ścieżka ma inną normę - nikt nie wie, ile dokładnie wynosi, bo ścieżek jest kilkadziesiąt i często się zmieniają. Nikt więc nie wie, czy już wyrobił normę, czy nie: dowiadujemy się tego dopiero po czasie, z komunikatów, które dostajemy na skanerze.
"Norma" - powtarzamy to słowo jak mantrę. Szybciej, bo norma. Nie idź do toalety, bo norma. Nie gadaj, bo norma. Wszyscy jej się boimy, choć nikt jej nie widział i nie rozumie. Norma to nasz bóg. To od niej zależy nasz los, to ona może sprawić, że stracimy pracę. Zwłaszcza gdy jesteśmy zatrudnieni przez agencję - wystarczy, że nie przedłużą z nami umowy na kolejny miesiąc.
Przez prawie 11 godzin dziennie jesteśmy odgrodzeni barierkami, za mnóstwem bramek i algorytmów, przytwierdzeni do skanera. Chodzimy jak w zegarku. Nieważne, czy pracujemy dziennie, czy na nockach. W Amazonie zawsze jest tak samo: sztuczne oświetlenie, jaskrawo i głośno. Tu nie ma dnia i nocy, ekran się nie wygasza, jest tylko jedna pora: praca.
Świat zewnętrzny nie istnieje. Nie możemy wnosić komórek na halę. I tak nie ma zasięgu. Jedyne miejsce, gdzie można złapać internet, jest oznaczone. Siedzimy tam w trakcie przerwy na podłodze albo stoimy, bo nie ma ani jednego krzesła. Nie możemy robić zdjęć, ale jesteśmy bez przerwy nagrywani. Skaner zapisuje każdy nasz krok. Składamy się z danych.
Nie potrzebujemy elektroniki. My nią jesteśmy. Tyle że tańszą, bo z mięsa.
Widzimy wasze prezenty, znamy gry, w które będziecie grali, wąchamy książki, podziwiamy bombki i łańcuchy na choinkę, którymi udekorujecie swój dom na święta, wrzucamy do koszyka brodę i strój św. Mikołaja, w których wręczycie prezenty swoim dzieciom. Większość z nich powędruje do Niemiec. To będą piękne święta. Przynajmniej dla nich. My czekamy na wypłatę za listopad. Znów nie przyszła przed weekendem, więc w tym tygodniu nie zdążymy kupić prezentów. Może uda nam się zajrzeć na Allegro albo AliExpress w wolnej chwili. Skoczyć do Biedronki albo Empiku. Tam też pracują pomocnicy św. Mikołaja.
Przez 10 godzin zbieramy produkty do wózka dla innych, ale nie mamy czasu zrobić świątecznych zakupów dla naszych bliskich.
Widzimy wasze odżywki do ćwiczeń, batony proteinowe, dietetyczne wafle i słodycze, dietetyczne karmy dla waszych kotów. Pakujemy je przez pięć godzin, po czym idziemy na obiad. Mamy na to pół godziny, niepłatne. Na obiad ziemniaki, sos, mięso. Opcja wege: kluski z masłem i cukrem. Jemy wszystko i szybko, przed nami jeszcze pięć godzin pracy. Gdy ktoś ma słabszy żołądek albo dba o dietę, przynosi własny posiłek. Przygotowanie go zajęło mu kilkadziesiąt minut, które mógł poświęcić na sen.
Dzięki temu mamy siły, by jak najszybciej dostarczyć ci książkę o slow life, którą zamówiłeś. Myślisz, że otrzymujesz nowy produkt? Dotykało go mnóstwo osób przed tobą. Przechodził przez kilkadziesiąt rąk: naszych, pracowników fabryki w Azji, kierowców, kurierów. Nasze odciski, nasz pot jest na twoim nowym produkcie. Dostajesz prezent, a w nim wyzysk gratis. Przyjrzyj się mu dokładnie, może nas w końcu zauważysz.
Przestańcie mi powtarzać, że to poniżej moich kompetencji. Jesteśmy tu różni. Jedni po studiach, inni po wieloletniej pracy w gastronomii, budżetówce albo opiece nad dziećmi. Jedni przyszli tylko na święta, inni chcą zostać dłużej. Jeszcze inni pracują tu już od czterech lat. Czasem na cały etat, czasem na pół. Nasze sytuacje są inne, ale wszyscy musimy z czegoś żyć. Doktorantka wkłada do wózka wymarzoną książkę naukową, która powędruje do prezesa w Niemczech, żeby położył ją sobie na półce i nigdy nie przeczytał. Była gimnastyczka, wicemistrzyni Polski, pakuje stanik sportowy. Matka schyla się po lubrykant dla małżeństwa starającego się o dziecko. W domu czekają na nią dzieci, a jej przy nich nie ma, bo były mąż unika alimentów.
Jesteśmy młodzi, starzy, szczupli i przy kości, wysocy i niscy, mięsożerni i wegańscy. I wszyscy musimy wyrabiać dokładnie taką samą normę. 60-letni mężczyzna i 20-letnia kobieta. Mamy różne kontuzje, alergie i schorzenia - jeśli o nich zapomnieliśmy, Amazon bardzo szybko się o nie upomni. Po typie dolegliwości poznasz nasz dział, historię i genetyczne skłonności. Jedni mają problemy z kolanami i stopami, inni z kręgosłupem, jeszcze inni z bezsennością, depresją albo nerwicami. Wszyscy mają problem z pracą.
W grudniu jesteśmy bardziej wkurzeni i sfrustrowani. Wypijamy morze mocnej kawy i energetyków, bierzemy tabletki przeciwbólowe, by stać na nogach. Pracujemy więcej niż kiedykolwiek, jest nas więcej niż kiedykolwiek, zderzamy się wózkami, pędzimy, idziemy spać i od razu wstajemy do pracy. Nieumyta podłoga, niedokończony obiad, niezrobione pranie - to znaki naszego przemęczenia. Czasem się wydzieramy i wyżywamy na bliskich. Potem przepraszamy, a potem znów wybuchamy z bezsilności i gniewu. Czasem po prostu milczymy, jesteśmy rozkojarzeni, nie mamy kontaktu ze światem. Amazombie. Cóż, magia świąt.
W trakcie peaku Inicjatywa Pracownicza, związek zawodowy działający w Amazonie, rozdaje przed wejściem ulotki z radami na świąteczny czas. Nie przeczytamy tam nic o rodzinnej atmosferze i cieszeniu się drobiazgami. Drobiazgi wkładamy codziennie tysiącami do wózków. Przeczytamy, żebyśmy pili, nie wahali się iść do toalet i odpoczywali podczas przerw.
Na niektórych piętrach w ogóle nie ma toalet. Z trzeciego piętra dojście na przerwę do kantyny lub palarni potrafi zająć kilka dobrych minut - to zabiera nam większość przerwy. Picie powoduje sikanie, a jak sikać, kiedy do toalety trzeba zbiegać lub dodatkowo pokonywać olbrzymie dystanse?
Pomocnicy św. Mikołaja zderzają się wózkami w wąskich alejkach. Pomocnice św. Mikołaja składają się na tabletki przeciwbólowe w automacie, gdy synchronizują im się okresy. Pomocnicy św. Mikołaja się pocą, więc w trakcie przerwy ubierają się w dezodoranty i perfumy.
Pomocnicy św. Mikołaja mdleją. W trakcie przerw widujemy karetki, które podjeżdżają pod magazyn. Patrzymy ze współczuciem na osoby, które są odprowadzane przez ratowników medycznych. Idą ze spuszczoną głową, jak skazańcy. Właśnie straciły bonus świąteczny.
Bonus świąteczny wynosi 1300 zł brutto dla pracowników magazynu w Sadach pod Poznaniem. Gdy dostaniemy L4 i nie przyjdziemy do pracy, tracimy go. Gdy będziemy u zakładowego lekarza ponad pół godziny, tracimy go. Jest grudzień, zimno, plaga chorób. Chodzimy do lekarzy i prosimy, żeby nie dawali nam L4, tylko mocne leki. Kaszlemy, smarkamy, zarażamy - i pracujemy. W niektórych miejscach magazynu jest tak gorąco, że nie ma czym oddychać. Modlimy się, żeby nie zemdleć, żeby tym razem nie trafiło na nas.
Nie chcemy stracić bonusu. Dla wielu z nas to on był powodem, dla którego zatrudniliśmy się w Amazonie. Pozwoli kupić prezenty dla bliskich i przygotować święta.
Liderzy strofują na zbiórkach, by lepiej dbać o siebie, żeby więcej omdleń im się tu nie powtórzyło. Amazon poleca wykorzystać cały czas po pracy na sen.
Gdy wydłużyli nam dzień pracy o pół godziny, w magazynie spędziliśmy ponad 11 godzin. Przez ostatnie pół godziny słychać było symfonię skanerów, które informowały o błędach. Gubiliśmy się w alejkach, przystawaliśmy, zamienialiśmy kilka rozkojarzonych słów, pocieszaliśmy się. 10 godzin pracy za nami, to tylko pół godziny. Damy radę. Zawsze dajemy. Już tylko 22 minuty. Już tylko 21 minut. Już tylko 20 minut.
Na tablicy pracowniczej ktoś napisał: "To nie peak time, to death time".
Widziałam najlepsze umysły mego pokolenia zbierające produkty w Amazonie. Widziałam w Amazonie kilka krzeseł na odpoczynek. Ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś na nich siedział. Widziałam obrazki, jak poprawnie chodzić i się schylać. Ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś przystanął i się z nimi zapoznał w biegu po kolejny produkt.
Na wielkiej tablicy, która stoi przed samym wejściem do hali, wisi informacja z liczbą dni od ostatniego wypadku. Niemal zawsze widzę tam 7, 17 albo 21 dni. Czasem w ciągu tygodnia zmienia się z 21 na 17. Widocznie tutaj czas się cofa. Tak gdzieś do XIX wieku i fabryk robotniczych. Tyle że mamy skanery, którymi sobie pikamy co kilka sekund - i to nasz XXI wiek.
Codziennie mijamy napisy na ścianach: "Obsesja na punkcie klienta", "Osiąganie wyników", "Pomysłowość i prostota", "Prawie zawsze - właściwe decyzje". Przy wejściu amazońska dewiza: "Work hard, have fun, make history". Na drzwiach toalet są cotygodniowe wiadomości - to jedyne miejsce, gdzie mamy czas czytać. Możemy tam przeczytać, że Amazon przygotował na każdy dzień peaku inną rozrywkę. Jednego dnia możemy dostać koszulkę, Snickersa i kontuzję nogi. Innego zrobić sobie zdjęcie w wielkiej dmuchanej bombce i dostać obowiązkowe nadgodziny. Nigdy nie wiesz, co cię czeka, codziennie nowe atrakcje.
Ale są tu też inne napisy, wydrapane kluczem do szafki na drzwiach damskich toalet: "Weź sobie swoje normy wsadź w dupę", "Jak tam wypłata?", "Czy tak pikając chcesz spędzić swoje życie?", "Farmazon", "Amazon macht frei", "Zwolniona 12.11.2018", "Kocham Piotra" (dopisek wyraźniejszy: "jednak nie, to zwyrol"), "Jest tu jakaś les?" (pod spodem: "Ja", "Ja też!"), "Mam depresję", "Chcę do domu".
Wracamy z pracy do domu i nie możemy zasnąć. W głowie huczy muzyka, pikanie, głośny wózek i taśma. Przed oczyma żółto-niebieskie plamy. Zapach potu zmieszany z dezodorantami i karmą dla zwierząt. Mocna kawa jeszcze trzyma. Próbujemy się wyciszyć, nie udaje się. Amazon działa jak energetyk. Jesteśmy skrajnie wycieńczeni, zestresowani, często zmagamy się z depresją. Jutro kolejne 10,5 lub więcej godzin pracy, mamy ledwie kilka godzin na sen - i nie możemy zasnąć. Przewracamy się z boku na bok, jesteśmy na siebie wściekli.
Co robią pomocnicy św. Mikołaja o 6 rano, gdy wracają z pracy? Cierpią na bezsenność. Czasem pomagają tabletki. Czasem potrzeba piwa, dwóch. W końcu padamy.
A wtedy śni nam się, że pikamy produkty. Co kilka sekund pik, coraz szybciej, w końcu pik staje się jednym długim piiiiiik jak w filmach, i umieramy. Walimy w budzik i wstajemy do pracy. Kolejny dzień przed nami.
Wierzycie w św. Mikołaja? Tego dobrego pana, który co roku przynosi wam prezenty pod choinkę? My też wierzyliśmy. Obiecywał 10 tys. zł w 10 tygodni, ciężką pracę, zabawę i tworzenie historii. Ten pan to Jeff Bezos, nasz pracodawca. Najbogatszy człowiek świata.
Co roku magazyny robią między sobą zawody, kto więcej spakuje. W 2015 r. poznański magazyn był pierwszym w Europie, który spakował w ciągu doby milion paczek. W dniu, w którym robimy milion, dostajemy obowiązkowe nadgodziny. Kilka godzin przed północą słyszymy motywujące okrzyki, muzyka zostaje podkręcona. Dostaniemy obiad dopiero po północy, więc pędzimy głodni ostatkiem sił, żeby pokazać innym magazynom, kto umie pracować najciężej.
W tym roku jako jedyny magazyn Amazona na świecie spakowaliśmy milion w ciągu doby. I to dwukrotnie, tydzień po tygodniu. Gdy lider ogłasza to w trakcie zbiórki, nie słychać oklasków ani entuzjazmu. Dla nas ten milion nie zmienia nic. Dla Bezosa to kolejny milion na koncie. Nie zdobył go dzięki własnej ciężkiej pracy. Zdobył go dzięki naszej ciężkiej pracy.
Co Jeff Bezos będzie robił w Wigilię? Odpoczywać w rodzinnym gronie? My pracowaliśmy. Co Jeff Bezos będzie robić w Sylwestra? Z hukiem rozpoczynać nowy rok? My będziemy drżeć o to, czy w styczniu będziemy mieć gdzie wracać. Wiemy, że olbrzymia część z nas zostanie bez pracy. Agencja nie przedłuży z nami umowy. Co robią w styczniu pomocnicy św. Mikołaja? Tracą pracę.
Mamy najniższe wynagrodzenie w Europie: w Niemczech pracownicy Amazona zarabiają cztery razy więcej. Jesteśmy jednym z najwięcej pracujących krajów Europy. W tym roku biegły sądowy uznał, że praca w Amazonie pod Poznaniem jest nieludzka. Po kontroli Państwowej Inspekcji Pracy Amazon zapłacił tysiąc złotych kary. Tyle jest warte nasze nieludzkie traktowanie.
Dla Bezosa jesteśmy optymalizacją kosztów. Tanią siłą roboczą. Najbogatszego człowieka świata stać na reklamy na całym świecie i rakiety kosmiczne, ale nie stać już na to, żeby jego pracownicy byli zdrowi.
Więc gdy się wyczerpiemy, gdy już się zużyjemy i przestaniemy chodzić coraz szybciej, albo gdy zachorujemy, gdy dostaniemy okres i musimy częściej korzystać z toalety, by wymienić tampon, wymienią nas na innych. Jak tampony podczas okresu.
My też możemy wymienić pracę na inną. Możemy zatrudnić się w Żabce, magazynie Zary albo w wydawnictwie. I przeżywać to samo. Amazon to nie wyjątek - Amazon narzuca reguły. Pomocnicy św. Mikołaja pracują w centrach handlowych, sieciówkach, dyskontach spożywczych, fabrykach, magazynach, hurtowniach, drukarniach, na pocztach, w firmach kurierskich i na lotniskach. W Polsce, Ameryce i Bangladeszu.
Dostajemy kilkanaście razy mniejsze wypłaty niż politycy, prezesi, menadżerowie, prawnicy. Ale wiemy, że nie da się pracować kilkanaście razy ciężej niż my.
Tak długo magazynowana frustracja, bezsilność i gniew musi kiedyś wybuchnąć. Możliwe, że to już w nowym roku. Możliwe, że w końcu zrobimy sobie prezent i po prostu wypikamy ten magazyn. Jak prawdziwe amazonki.
Szczęśliwego nowego roku!"
List w całości przesłaliśmy do biura prasowego firmy Amazon. W odpowiedzi zapewniono nas, że list "zawiera opinię jednej osoby i nie odzwierciedla faktycznych warunków czy atmosfery pracy" w budynkach Amazona oraz, że firma "oferuje atrakcyjny pakiet wynagrodzeń oraz zapewnia bezpieczne i przyjazne środowisko pracy".
Co to oznacza? W mailu czytamy o "bardzo konkurencyjnym wynagrodzeniu od 3100 zł brutto", "atrakcyjnym pakiecie benefitów, w tym premii miesięcznej, prywatnej opiece medycznej, bezpłatnym transporcie, ciepłych posiłkach za złotówkę" i możliwości otrzymania dofinansowania na kurs zawodowy.
W komunikacie czytamy, że Amazon "ściśle współpracuje z przedstawicielami władz", a jeśli jakieś kwestie wymagają zmian - natychmiast są one wprowadzane. "Nasze Polskie Centra są jednymi z najbardziej zaawansowanych technologicznie i mają jedne z najlepszych wyników bezpieczeństwa w całej naszej europejskiej sieci" - poinformowano.
O interwencjach ambulansów Amazon mówi, że były związane "z osobistymi zdarzeniami zdrowotnymi pracowników i nie były związane z wykonywaną przez nich pracą". "Wizyty ambulansów w naszym centrum logistyki e-commerce w Poznaniu w bieżącym roku wyniosły 0,000002 na każdą przepracowaną godzinę" - chwali się firma.
Autorka listu pisała o 20-kilometrowych dystansach, które codziennie muszą przemierzać pracownicy. "W naszych centrach mamy wiele różnych procesów, w tym te które wymagają i nie wymagają chodzenia. Kandydaci, którzy ubiegają się o pracę u nas, każdorazowo są informowani, że mogą być poproszeni o chodzenie około 2 km na godzinę" - odpowiada Amazon. Co więcej, oprogramowanie podpowiada pracownikom najkrótszą trasę z jednego miejsca do drugiego, a w 2 z 5 centrów Amazona wykorzystywane są roboty, które "dostarczają pracownikowi półki z produktami, eliminując w ten sposób potrzebę przechodzenia pomiędzy alejkami".
Amazon nie zgadza się z autorką listu w sprawie braku zasięgu internetu i braku krzeseł. Internet ma być bowiem dostępny w całym budynku, a krzesła są "dostępne zarówno w kantynach, jak i na hali".
Firma podkreśla również, że posiłki za złotówkę są jednym z benefitów dla pracowników. "Są one świeżo przygotowywane na miejscu przez kucharzy. Dbamy o to, aby posiłki były nie tylko smaczne, ale i odpowiednio zbilansowane" - czytamy. W piśmie dodano, że przy wyjściu z kantyny są przyciski do oceny potraw, dzięki czemu Amazon "na bieżąco monitoruje, czy smakują one pracownikom i, jeżeli jest taka potrzeba, wprowadza zmiany w menu".
Czytamy również o 11-godzinnym dniu pracy. Amazon informuje nas, że pracownicy mają darmowy transport, a w szczycie sezonu czas dojazdu zajmuje 1h 40 min. W pozostałej części roku zmiany są 10-godzinne przez cztery dni w tygodniu, potem pracownik ma trzy dni wolnego. W rozmowie telefonicznej zapewniono nas z kolei, że przedłużona o pół godziny zmiana zdarzyła się w mijającym roku tylko raz.
Amazon zapewnia, że muzyka jest puszczana całą dobę i nie jest "podkręcana" o północy, a obiady wydawane są wszystkim pracownikom w połowie zmiany, czyli od 23.00 do 01.00. Jak wyjaśniła nam autorka listu, opisany przez nią tryb dotyczył dnia bicia rekordu - kiedy muzykę wyłączono o 22:30 i włączono ponownie przed północą.
W sprawie możliwej utraty bonusu Amazon informuje: "Bonus do 1 300 zł brutto to dodatkowa prania finansowa - poza konkurencyjnym wynagrodzeniem i benefitami, które oferujemy na co dzień. Regulamin bonusu zakłada możliwość posiadania określonej liczby nieobecności, jak i wcześniej zaplanowanego urlopu".
Firma zapewnia również, że wypłaca pensje na czas, zapewnia przerwy dłuższe niż wymaga tego prawo, pracownicy mają łatwy dostęp do toalet, skanery nie są używane do monitorowania pracowników i można je wyciszyć, jeśli nie lubi się ich dźwięku. Amazon podkreśla też, że w zeszłym roku w Polsce ponad 3600 pracowników sezonowych zatrudnił na stałe.
W oświadczeniu odniesiono się również do sprawy trudnych do osiągnięcia celów. "Tak jak każdy pracodawca mamy wymagania dotyczące wydajności pracy. Nasi pracownicy osiągają bardzo dobre wyniki. Nasze cele nie są ustalane 'z góry' przez pracodawcę, a de facto przez samych naszych pracowników. Sprawdzamy wyniki osiągnięte przez pracowników danego procesu w każdym centrum przez dłuższy czas, a następnie stają się one celami na kolejne tygodnie" - czytamy.
"Ustalanie różnych wymagań dla pracowników pracujących na tych samych stanowiskach w oparciu o ich indywidualne cechy byłoby niezgodne z prawem. Nigdy nie dyskryminujemy naszych pracowników ze względu na płeć lub wiek.".
Autorka listu napisała też o biegłym sądowym, który uznał pracę w Amazonie pod Poznaniem za "nieludzką". "Jako pracodawca, który działa w Polsce od 4 lat i stworzył 14 000 stałych miejsc pracy, ściśle współpracujemy z władzami i zapewniamy im pełen wgląd w nasze warunki pracy i standardy bezpieczeństwa" - informuje nas firma.
Opinia biegłego sądowego jest obecnie elementem toczącego się postępowania sądowego - na temat którego nie powinniśmy spekulować. Opinia zawiera szereg kwestii niezgodnych z rzeczywistością i pozbawionych podstaw faktycznych i dążymy do ich sprostowania.
"Natomiast maksymalna kara, jaką może zasądzić PIP to 30 tysięcy złotych oraz złożyć do prokuratury wniosek o popełnieniu przestępstwa. Mandat w wysokości 1000 złotych oznacza, że skala naruszeń była niewielka" - podsumowano.
Z całością pisma, nie poddanego redakcji, można zapoznać się tutaj >>>
***
Amazon to amerykańskie przedsiębiorstwo handlowe z największym na świecie sklepem internetowym. Szef Amazona Jeff Bezos jest najbogatszym człowiekiem na świecie. W Polsce firma ma pięć centrów dystrybucyjnych i zatrudnia 14 tysięcy osób, a dodatkowe 7,5 tysiąca w szczycie świątecznym. W trakcie przygotowania odpowiedzi na zarzuty z listu i już po jej przesłaniu, biuro prasowe Amazona wielokrotnie kontaktowało się z nami telefonicznie. O warunkach pracy w Amazonie regularnie pisze Adriana Rozwadowska z "Gazety Wyborczej". Po jednej z publikacji otrzymała pismo z żądaniem "zaprzestania tych działań". Helsińska Fundacja Praw Człowieka uważa że była to próba wywarcia presji na dziennikarza, zastraszenia go i wywołania tzw. efektu mrożącego.
Redakcja: Wiktoria Beczek