Wczoraj pisaliśmy o bohaterskiej postawie kuriera, który nie patrząc na zmęczenie próbował ratować życie mężczyzny, któremu dostarczał paczkę. Przez prawie 30 minut prowadził reanimację.
Udało nam się skontaktować z panem Damianem, kurierem, który próbował ratować życie adresata. Opowiedział nam, co wydarzyło się w miejscowości Cisów-Las.
Gdy tylko wszedł do domu, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Mężczyzna na pytanie, czy zamawiał paczkę wydał nieartykułowany dźwięk. - Spytałem, czy potrzebuje pomocy, kiwnął tylko głową - mówi pan Damian.
Pan Damian musiał wybiec z domu, bo zasięg był słaby. Dyspozytor powiedział mu, że wszystkie karetki w okolicy są już rozdysponowane, więc wysyła ambulans z miejscowości Nisko. - Znam okolice i wiedziałem, że to co najmniej pół godziny drogi. Od razu szykowałem się na długą walkę - dodaje kurier. Gdy wrócił do środka, mężczyzna już zasłabł.
- Dyspozytor spytał, czy umiem wykonać masaż serca. Powiedziałem, że tak, że dam sobie radę. Powiedział mi, jak ułożyć ręce, którą się zaprzeć i, żeby nie zginać ich w łokciach. Cały czas był ze mną i mnie instruował - mówi.
Mówi, że po pewnym czasie zauważył, że mężczyźnie sinieją usta. Podejrzewał najgorsze, ale nie przestawał. Reanimacja trwała pół godziny. Ratownicy medyczni mówią, że to nadludzki wysiłek. Nawet doświadczone osoby nie dają rady po 10 minutach i trzeba ich zmieniać.
Po 20 minutach ze łzami bólu w oczach mówiłem do dyspozytora, że nie daję rady. Miałem ręce jak z waty. Nie wiedziałem, że reanimacja człowieka jest tak wykańczająca. Gdyby nie dyspozytor, pewnie bym przerwał - ale on cały czas mówił mi, że muszę wytrzymać. Nie wiem, skąd miałem w sobie tyle siły
- opowiada mężczyzna.
Pan Damian mówi, że nigdy nie przeszedł kursu pierwszej pomocy. Wszystko co zrobił to zasługa instrukcji dyspozytora oraz "tego, co pamięta się z lekcji".
Po 30 minutach zjawili się lekarze, którzy przejęli resuscytację. Niestety, okazało się, że jest już za późno. Pan Damian zrobił wszystko, co w jego mocy, ale mężczyzny nie udało się uratować.
- Postawa pana Damiana zasługuje na najwyższe uznanie i powinna być traktowana jako współczesne bohaterstwo - mówił o nim dyspozytor medyczny z mieleckiego Pogotowia Ratunkowego. Dodał, że często nawet rodzina nie podejmuje się reanimacji, a pan Damian zrobił to dla zupełnie obcej osoby.
Nie uważam się, za bohatera. Może patrzyłbym na to inaczej, gdyby pana faktycznie udało się uratować. Mogę jednak na pewno powiedzieć, że mam czyste sumienie. Wiem, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby go uratować - mówi mężczyzna.
Gazeta.pl to nie tylko polityka i gospodarka, ale też tematy lokalne, poruszające problemy mniejszych społeczności, bliższe ludziom. Poświęć trzy minuty i pomóż nam lepiej zrozumieć, o czym chcesz czytać. Kliknij tutaj, żeby rozwiązać krótką ankietę.