Zieliński mówił o "ludzkiej głowie" przy jego domu. TVN: najbliższa taka sprawa 239 km dalej

- Jakiś czas temu w pobliżu mojego domu znaleziono ludzką głowę - mówił w wywiadzie Jarosław Zieliński by przekonać, że jego okolica jest niebezpieczna, co uzasadnia obecność policji. Ale ta tłumaczy słowa ministra zdawkowo, a wg TVN może chodzić o sprawę... sprzed 20 lat i z innego miejsca.
Zobacz wideo

Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński tłumaczył niedawno obecność policji w okolicy swojego domu. Wg doniesień medialnych policjanci anonimowo uskarżali się na to, że muszą pilnować nieruchomości wiceministra. Policja i Zieliński zaprzeczali, jakoby doszło do nieprawidłowości. 

Z kolei w wywiadzie dla "Sieci" wiceminister mówił, że okolica jego domu - trasa z Suwałk w kierunku wschodniej granicy - to niebezpieczne miejsce. - Dla zobrazowania tej sytuacji wystarczy wspomnieć, że jakiś czas temu w pobliżu mojego domu znaleziono ludzką głowę obciętą przez bandytów w wyniku brutalnego zabójstwa - stwierdził Zieliński.

Było to o tyle zaskakujące, że sprawa morderstwa, w którym ofierze odcięto głowę, byłaby głośna - tymczasem w mediach brak o niej informacji. W odpowiedzi na nasze pytanie rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku napisał jedynie, że "informuje, że takie zdarzenie rzeczywiście miało miejsce i zbrodnią tą zajmowały się odpowiednie organy ścigania". Nie odpowiedział jednak na pytania o szczegóły, datę czy też to, na jakim etapie jest sprawa.

Teraz TVN24 podaje, że - choć policja milczy na temat szczegółów - funkcjonariusze nieoficjalnie mówią, iż może chodzić o sprawę... sprzed 20 lat i z miejsca oddalonego o 239 km.

Zabójstwo z lat 90.

W oficjalnej odpowiedzi komenda nie zdradziła dziennikarzom TVN24 nic więcej, niż w przesłanym nam komunikacie. 

Jednak nieoficjalnie funkcjonariusze mówili stacji, że "nikt nie wie o co chodzi", ale na pewno aktualnie sprawa takiej zbrodni nie jest prowadzona. Jeden z nich po jakimś czasie poinformował, że taki opis pasuje do zdarzenia z 1999 roku. Chodzi o porwanie mającego związki z suwalskim światem przestępczym Tomasza S. Został zabity, a jego rozczłonkowane zwłoki - wg. pierwszych ustaleń - wyrzucono do jeziora Pluszne. Rzeczywiście znaleziono tam ciało.

Skazano dwie osoby, jednak 15 lat później inny mężczyzna przyznał się do zabicia S. i wskazał miejsce ukrycia zwłok obok jeziora, w miejscowości Pluski. Zaś szczątki z jeziora - jak ustalili śledczy - należały do innego mężczyzny, który zaginął w latach 90. Zarówno MSWiA, jak i policja nie odpowiedziały TVN na pytania, czy o tę sprawę chodziło ministrowi. 

Wysłaliśmy do policji prośbę o potwierdzenie, czy rzeczywiście chodzi tę zbrodnię i czekamy na odpowiedź. 

Więcej o: