Pracownicy schroniska "Na Paluchu" potwierdzają, że kotka, która przyleciała sama na lotnisko Chopina, znajduje się u nich w placówce.
„Sterylizowana kotka przyleciała na warszawskie lotnisko samolotem, który latał na trasach do Lublina, Poznania, Gdańska. Czy ktoś jej szuka?” - czytamy na Facebooku schroniska. Kotka ma ciemne umaszczenie, ma cztery lata i waży 4 kilogramy. Została przyjęta do schroniska 16 grudnia.
Kotkę w samolocie rejsowym LOT-u znalazła pasażerka, która chciała włożyć swój bagaż pod fotel. "Kot był miły, spokojny i zadbany, niestety nie posiadał czipa" - informuje Straż Miejska. Właśnie strażnicy z Ekopatrolu przewieźli zwierzę do schroniska. "O kocie, który latał samolotem" - żartują pracownicy SM.
Nie wiadomo, czy zwierzę przyleciało z Lublina, czy trafiło na pokład wcześniej, np. gdy samolot latał na trasach do Poznania i Gdańska. Rzecznik prasowy Portu Lotniczego Lublin stanowczo zaprzecza wersji, że kot przyleciał z Lublina.
- Członkowie załogi, którzy odpowiadają za kontrolę wejścia na pokład, z pewnością by go zauważyli - powiedział Piotr Jankowski w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim”.