Protest pracowników sądów. W Lęborku na L4 jest 22. "Taką mamy pogodę, złą"

Sądy mają trudności z kadrami z powodu nieoficjalnego protestu urzędników sądowych. Pracujący na głodowych stawkach pracownicy masowo biorą zwolnienia lekarskie, domagając się wyższych pensji. Skala protestu, choć na razie nie ma oficjalnych danych, jest duża. Do tego stopnia, że sądy szukają pracowników w innych placówkach.

Jeden z czytelników przesłał do redakcji Gazeta.pl screen maila z którego wynika, że Sąd Rejonowy w Słupsku poszukuje protokolantów w związku z "kryzysową sytuacją kadrową w Sądzie Rejonowym w Lęborku". Z wiadomości dowiadujemy się, że chodzi o dwa dni - 17 i 18 grudnia. Osobom, które byłyby chętne, zaproponowano dojazd do Lęborka i z powrotem samochodem służbowym z kierowcą, a także 500 zł brutto dniówki.

Sąd w Lęborku szukał protokolantów w innych sądach

Zadzwoniliśmy do Sądu Rejonowego w Słupsku z pytaniem, czy mail jest prawdziwy.

Potwierdzam, że wysłano takiego maila. Nikt się nie zgłosił. Z uwagi na pośpiech w mailu pojawiło się niefortunne sformułowanie dotyczące pieniędzy. Nie chodziło o kwotę za jedną czynność, a o budżet, jakim pani dyrektor dysponowałaby na ten cel. Ostatecznie i tak zależałoby to od tego, ilu byłoby chętnych i dopiero wtedy byłoby to procedowane w sposób właściwy. Podkreślam jednak, że jest to już kwestia nieaktualna. Wycofaliśmy się z tego maila, był tylko rozpytująco-informacyjny, nie był wiadomością, która miała na celu zapewnienie obsady

- mówi w rozmowie z Gazeta.pl Agnieszka Leszkiewicz, prezes Sądu Rejonowego w Słupsku.

Zadzwoniliśmy także do prezes Sądu Rejonowego w Lęborku. Sędzia Katarzyna Wesołowska przekazała nam, że na zwolnieniu przebywają obecnie 22 osoby. - Mamy w tej chwili braki kadrowe - przyznaje w rozmowie z Gazeta.pl. - Otrzymaliśmy informacje, że możemy liczyć na wsparcie protokolantów z innych sądów w naszym okręgu. Nie wiem, jaki będzie odzew - dodaje. Tłumaczy, że brak pracowników spowodowany jest chorobami. - Nie mam żadnych informacji, aby były to jakiekolwiek działania niezgodne z prawem - mówi. - Taką mamy pogodę, złą - podkreśla.

Sędzia Wesołowska dodaje jednak, że słyszała o ogólnopolskim proteście urzędników.

Chciałabym podkreślić, że sędziowie w pełni solidaryzują się z postulatami wysuwanymi przez urzędników w kwestii podwyższenia ich wynagrodzeń, bo pensje, jakie otrzymują, są głodowe i uważamy, że powinny być podniesione

- mówi.

Sędzia tłumaczy, że poszukiwanie pracowników na 17 i 18 grudnia wynikało z tego, że część osób przebywających na zwolnieniach ma je do 14 grudnia włącznie i nie wiadomo, czy nie zostaną im one przedłużone. Sędzia Wesołowska mówi także, że pozostaje w kontakcie z innymi sądami i w zależności od sytuacji w poniedziałek będzie podejmowała kolejne decyzje.

Protest pracowników sądowych

Protest pracowników sądów: pracowników administracyjnych, protokolantów i asystentów sędziów trwa od poniedziałku. Związkowcy za zaistniałą sytuację obwiniają Mateusza Morawieckiego. Wytykają m.in. brak waloryzacji zarobków w sądownictwie.

"Uważamy, że to Pan ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację w sądownictwie, doprowadzenie do skrajnych reakcji i nieprzewidzianych prawem działań ze strony pracowników, aby zwrócić uwagę na swoją dramatyczną sytuację" - napisali w komunikacie przedstawiciele MOZ NSZZ "Solidarność" Pracowników Sądownictwa w liście do premiera.

95 proc. pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20 proc. otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. I tak: asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1 808,10 zł netto nie przekracza 14 proc. urzędników sądowych oraz 90 proc. innych pracowników tzw. obsługi.

- pisali.

Zobacz wideo
Więcej o: