"Te biedaki nie dożyją jutra, jak można dawać do sprzedaży żywe karpie od 1 grudnia? W takich warunkach?!" - napisała na Twitterze dziennikarka i prezenterka Jolanta Zasępa po wizycie w jednym ze sklepów sieci Carrefour w Warszawie. W niewielkiej wannie pływało kilkadziesiąt ryb.
- Zgłosiłam sprawę pracownikowi. Poinformował mnie, że niestety taka praca, że też im się to nie podoba. Mówił, że wcześniej ryb było mniej, ale przyjechała dostawa i musieli dołożyć. Poprosiłam tylko o dolanie wody i dopiero w domu poszukałam informacji, co robić w takiej sytuacji
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl.
- Inni klienci, a zwłaszcza dzieci były zaniepokojone i zasmucone, ale nikt nie reagował bezpośrednio
- dodaje.
Dziennikarka opublikowała film, na którym widać stłoczone w wannie zwierzęta, wysłała też zdjęcia do fundacji Viva!, zajmującej się ochroną zwierząt.
Zamierzała też zgłosić sprawę na policję, ale zanim to się stało, sieć zareagowała na złe warunki, w których trzymane były ryby.
Zadziałaliśmy natychmiast i wspólnie ze sklepem udało się wymienić basen na większy. Załączamy wideo, jak to obecnie u nas wygląda. Jeszcze raz dziękujemy za informację
- napisała w odpowiedzi sieć Carrefour.
Dziennikarka zachęciła do zwracania uwagę na podobne przypadki. Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva! zbiera podpisy pod petycją w sprawie wprowadzenia zakazu sprzedaży żywych karpi.
"Święta Bożego Narodzenia nazywane czasem współczucia i dobra, są tak naprawdę wypełnione bólem, strachem, walką i bolesną śmiercią prawie 10 milionów karpi" - czytamy na stronie Krwaweswieta.pl.
Ryby są trzymane bez wody, stłoczone, pakowane żywe do worków foliowych i ranione. Pomimo tego że karpie chroni ustawa o ochronie zwierząt i Sąd Najwyższy w 2016 roku wydał orzeczenie potwierdzające, że przetrzymywanie ryb bez wody jest znęcaniem się nad nimi, wciąż powszechne jest, znane od czasów PRL-u, zjawisko sprzedaży żywego karpia. Pomóż nam zakończyć ten koszmar!
- dodają działacze fundacji.
Kupujecie żywe karpie? Jakie są Wasze spostrzeżenia i obserwacje? Czekamy na listy pod adresem listydoredakcji@gazeta.pl.