Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce, udzieliła wywiadu tygodnikowi „Do rzeczy”. Pojawi się on w poniedziałkowym numerze gazety, jednak jego fragmenty już w piątek zostały opublikowane w Internecie.
Ambasador USA wyraża w nim ubolewanie nad błędami, które popełniła w liście. – (…) Wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić – powiedziała. - Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność - dodała.
Mosbacher podkreśliła jednocześnie, że list wysłała, broniąc amerykańskich interesów. - Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo może być niekorzystne dla amerykańskich firm. Tak samo zapewne robią inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie – stwierdziła.
Ambasador USA odniosła się również do kwestii zniesienia wiz dla Polaków. Według niej, największym w tym momencie problemem jest przekroczenie przez Polskę progu 3 proc. odrzucenia wniosków wizowych. Zapewniła jednak, że „wszystko idzie w dobrym kierunku”.
- Jesteśmy bardzo blisko celu. Jestem przekonana i wiem, że damy radę. Może pan napisać, że zobowiązuję się, iż wizy zostaną zniesione do końca przyszłego roku. A potem piszcie, co chcecie, jeśli tego nie dopnę – zadeklarowała.