Robert J. jest głównym podejrzanym w sprawie o zabójstwo 23-letniej Katarzyny Z., zbrodni znanej pod kryptonimem "Skóra". Do zbrodni doszło pod koniec lat 90. w Krakowie.
Robert J. trafił do aresztu dopiero w październiku 2017 roku. Został tam zatrzymany na rok, a później sąd przedłużył areszt. Mężczyzna cały czas nie przyznaje się do winy. Kilkukrotnie ubiegał się również o zwolnienie z aresztu.
Kilka miesięcy temu Robert J. poskarżył się, że jest źle traktowany przez strażników w areszcie. Do informacji publicznej nie podano o jakie zachowania chodzi. Mężczyzna nie wskazał również pracowników, którzy mieliby go źle traktować. Po przesłuchaniu strażników śledztwo jednak umorzono.
Sprawa powróciła dopiero we wrześniu tego roku, kiedy Robert J. został wezwany do prokuratury i usłyszał zarzut składania fałszywego oskarżenia. Grozi mu za to do dwóch lat więzienia.
Obrońca Roberta J. jest w szoku. Łukasz Chojniak powiedział w rozmowie z WP.pl, że pierwszy raz spotyka się z taką sytuacją, żeby ktoś, kto korzysta ze swojego prawa usłyszał potem zarzuty prokuratorskie. - To tak jakby żona poskarżyła się policji, że bije ją mąż. Policjanci zapytali męża, czy to prawda, ten odpowiedział, że nie, więc policja stawia zarzuty żonie, uznając, że fałszywie oskarżyła męża - mówi adwokat.
Prokuratura Krajowa nie komentuje sprawy.
Do zbrodni doszło pod koniec lat 90. w Krakowie. Chodzi o zamordowanie 23-letniej Katarzyny Z., studentki. Dziewczyna zniknęła w listopadzie 1998 roku. Fragmenty jej ciała udało się znaleźć dopiero w styczniu 1999 roku. Natknęli się na nie pracownicy barki - w pewnym momencie zauważyli, że w śrubę napędową coś się wkręciło. Okazało się, że to fragment skóry i noga Katarzyny Z.
Śledczy długo nie mogli rozwiązać sprawy. W 2012 roku śledztwo zostało wznowione i podczas ponownej sekcji zwłok ustalono, że do zbrodni nie doszło nad rzeką, a w środowisku leśnym. Poinformowano również, że kobieta była przed śmiercią torturowana.
Robert J. trafił do aresztu dopiero w październiku 2017 roku, czyli po prawie 20 latach od zbrodni. Został tam zatrzymany na rok, a później sąd przedłużył areszt. Miał namówić Katarzynę Z. na wyjazd do domku na obrzeżach Krakowa, a później zniewolić ją i torturować podając środki chemiczne. Po śmierci obciął kobiecie kończyny, oskórował ją i "uszył body". Mężczyzna cały czas nie przyznaje się do winy.
Profil psychologiczny Roberta J. wykazał skłonności do sadyzmu i przemocy wobec kobiet. Mężczyzna uznawany był przez sąsiadów za "dziwaka". Robert J. znany był z torturowania zwierząt oraz ekscentrycznych zachowań (m.in. przebierania się w damskie ubrania). Sąsiadki się go bały, ponieważ wielokrotnie przyłapano go na podglądaniu. Jedna z nich była przez niego nękana i śledzona. Po morderstwie Katarzyny Z. oskarżony miał przejść przez okres religijnej fascynacji.
Przekonanie o tym, że to on dokonał brutalnego mordu na Katarzynie Z. utwierdził fakt, że mężczyzna opisał morderstwo w swoim pamiętniku oraz to, że dawna odwiedzał gród zamordowanej.