Operator kamery z telewizji TVN, który pracował przy głośnym reportażu o polskich neonazistach, sam może usłyszeć zarzut propagowania nazizmu. Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w piątek w jego domu pojawili się funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wręczyli mi pismo z prokuratury z wezwanie do stawienia się na przesłuchaniu. W dokumencie ma być informacja o zarzucie dot. propagowania nazizmu.
Wcześniej portal wPolityce.pl opisał, że główny oskarżony ws. "urodzin Hitlera", neonazistowskiej imprezy ujawnionej przez dziennikarzy", zeznawał, jakoby ktoś zapłacił mu za ich zorganizowanie. Później ten sam serwis opublikował zdjęcia Piotra Wacowskiego, który jako operator "Superwizjera" realizował materiał o neonazistach. Mężczyzna został sfotografowany podczas wykonywania gestu nazistowskiego pozdrowienia. TVN w oświadczeniu określi to jako "próbę zastraszania". Skrajnie konserwatywna organizacja prawnicza Odro Iuris złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez ekipę TVN.
Były koordynator ds. służb specjalnych i poseł PO Marek Biernacki w rozmowie z Gazeta.pl oceniał, że w takiej sytuacji dziwne jest wysyłanie do operatora ABW, zamiast zwyczajnie wysłać pismo. Tym bardziej. że Wacowski był już przesłuchiwany w charakterze świadka ws. reportażu. Wyjaśniał, że nazistowski gest wykonał na potrzeby realizacji reportażu wcieleniowego.
Po doniesieniach "Gazety Wyborczej" wielu dziennikarzy zadeklarowało swoją solidarność z Piotrem Wacowskim. Na Twitterze piszą z hasztagiem #MuremzaWackiem.
Maciej Duda z TVN ocenił, że doszło do "próby dyskredytowania i nękania" operatora stacji. "Piotr, zwany przez znajomych i przyjaciół Wackiem jest nie tylko genialnym operatorem Ale także wsparciem przy powstawaniu wielu reportaży" - napisał dziennikarz o redakcyjnym koledze. Inna dziennikarka TVN, Anna Seremak, napisała, że "Wacowski miał i ma ogromną odwagę". "Wszedł w środowisko, by móc je sportretować. By, droga prokuraturo, ułatwić Ci pracę. Bo to ty powinnaś ich ścigać. Nie jego" - napisała. Z kolei Wojciech Bojanowski z TVN24 przypomniał, że sąd zwolnił go z tajemnicy dziennikarskiej w sprawie jego reportażu nt. śmierci Igora Stachowiaka.
"Jeśli głównym zarzutem wobec TVN24 miało być sfabrykowanie 'urodzin Hitlera', wygląda na to, że obecnie nie ma mocnych dowodów na poparcie tezy. Natomiast wizyta służb w domu operatora i zarzut o propagowanie nazizmu wydają się zastępcze i kontrskuteczne. Nie tędy droga" - napisał Marcin Makowski z „Do Rzeczy”.
Dyrektor programowy Onet.pl Bartosz Węglarczyk napisał w komentarzu w portalu, że "żadna władza nie lubi wolnych mediów", ale "władza demokratyczna różni się jednak tym od niedemokratycznej, że wolne media co najmniej toleruje, a w najlepszym scenariuszu szanuje".
Węglarczyk ocenił, że informacja o działaniach ABW "jest wstrząsająca", a jeśli operator TVN rzeczywiście usłyszy zarzut, to "będzie to symboliczny koniec tolerowania przez tę władzę wolności dziennikarskiej".
Głos zabrał też Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Przypomniał, że w styczniu premier Mateusz Morawiecki "dziękował dziennikarzom TVN24 za to, że tropią działalność polskich neonazistów". "10 miesięcy później ABW, podległe premierowi, wkracza do domu dziennikarza i stawia mu zarzuty z art. 256 kk. Panie Premierze, tak Pan dziękuje?" - napisał RPO.
Płonąca swastyka, nazistowskie mundury i tort z symbolem nazistów - tak wyglądały "urodziny Adolfa Hitlera", które udało się nagrać reporterom "Superwizjera". Przeniknęli oni do grupy członków stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność". Pokazano też koncert zwolenników skrajnej prawicy, gdzie niektórzy uczestnicy mieli wytatuowane nazistowskie symbole lub witali się gestem salutu rzymskiego. W styczniu TVN pokazał reportaż, który wstrząsnął opinią publiczną. Był szeroko komentowany przez widzów i polityków, posłowie debatowali w Sejmie o problemie neofaszyzmu.
W zeszłym miesiącu zapadł pierwszy wyrok w sprawie uczestników "urodzin Adolfa Hitlera". Jeden z nich, Adam B., został uznany za winnego propagowania faszystowskiego ustroju państwa oraz nielegalnego posiadania broni. Skazano go na 13 tys. zł grzywny. Postępowanie toczy się jeszcze wobec sześciu osób.