Ze wstępnych ustaleń biegłych kieleckiej prokuratury wynika, że dziewczynka znaleziona w sobotę wśród odzieży w sortowni w Kielcach urodziła się żywa. Wiadomo też, że dziecko nie było wcześniakiem. Ustalenie bezpośredniej przyczyny, daty i okoliczności zgonu potrwa jednak kilka tygodni.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz nie chce ujawniać na tym etapie śledztwa, czy na ciele noworodka były jakieś widoczne obrażenia. - Na chwilę obecną nie wykluczamy żadnej przyczyny śmierci - mówi w rozmowie z Gazeta.pl.
Zwłoki noworodka znalazł w sobotę pracownik firmy. Zdaniem prokuratury, do śmierci doszło najprawdopodobniej kilka dni przed odnalezieniem ciała dziecka.
- Ustaliliśmy, że ciało zostało przywiezione z jednego z krajów europejskich wraz z używanymi ubraniami - mówił w rozmowie z Gazeta.pl sierż. szt. Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
Według śledczych, noworodek mógł zostać przywieziony z Niemiec, bo właśnie z tego kraju pochodziły ostatnie dostawy odzieży. Policja i prokuratura nawiązała już w tej sprawie współpracę z niemieckimi śledczymi.