Do komendy powiatowej w Bartoszycach 15 listopada zadzwonił anonimowy mężczyzna, który na podstawie doniesień medialnych poinformował o możliwości popełnienia wykroczenia przez pracowników Urzędu Skarbowego.
Wykroczenia polegającego na poruszaniu się niesprawnym technicznie pojazdem, z wymontowaną żarówką. Trwają czynności wyjaśniające - poinformowało Gazeta.pl biuro prasowe KWP w Olsztynie. Teraz policja sprawdzi, czy w ogóle doszło do wykroczenia, jednak funkcjonariusze nie udzielają jeszcze szczegółowych informacji na ten temat.
Cała sprawa dotyczy pracownika warsztatu samochodowego z Bartoszyc, który pomógł dwóm kobietom wymienić spaloną żarówkę. Choć warsztat nie sprzedaje żadnych części i akcesoriów samochodowych, panie błagały, by im pomóc. W końcu mechanik zgodził się zastąpić spaloną żarówkę swoją prywatną.
Po wszystkim dopytywały go, ile należy się na pomoc. Ten odpowiedział, że nawet 10 złotych wystarczy. I w ten sposób zaczęła się dziwna historia. Okazało się, że była to prowokacja pomysłowych urzędniczek skarbówki, które chciały ukarać go 500 zł mandatu. Przede wszystkim dlatego, że kasa w zakładzie była już zamknięta.
W ten sposób zaczęła się wędrówka mechanika po sądach - a ostateczna rozprawa miała się odbyć w ciągu kilku najbliższych dni. Jednak Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach wycofa apelację od wyroku Sądu Rejonowego w Bartoszycach, choć wcześniej dzielnie walczyła o to, by ukarać mężczyznę.