Przetarg rozpisała w połowie października 3. Regionalna Baza Logistyczna w Krakowie. Po dwóch tygodniach otworzono oferty i okazało się, że nadeszła tylko jedna. Warszawska firma zażądała za łopatki 2,6 miliona złotych. Wojskowi przeznaczyli na ten cel o milion mniej. W efekcie 26 października zapadła decyzja o anulowaniu całego przetargu.
Sprawa może wydawać się błaha, jednak jest dobrym przykładem na to, jakie absurdy trafiają się podczas zakupów sprzętu dla wojska.
Zdaniem ekspertów, zakup saperek został pogrążony jednym wymogiem. Wojskowi zażądali, aby dostarczyć je ze specjalnymi pokrowcami wykonanymi zgodnie z ich unikalnymi oczekiwaniami. W nieco ponad miesiąc 10 tysięcy sztuk i na dodatek koniecznie z "tkaniny na oporządzenie art. TO-2". - Opracowała ją firma z Warszawy. To dość nowa tkanina, ale odstaje od obecnych światowych standardów. Niszowy produkt - mówi Gazeta.pl Mateusz Kurmanow, projektant wyposażenia wojskowego.
Wojskowi oczekiwali, rozpisując przetarg dokładnie 10 października, realizacji całej umowy do 14 grudnia. Oferty otworzyli 23 października, czyli w najlepszym wypadku dostawcy zostało około 1,5 miesiąca. - Przy takich wymogach rozsądek sugerowałby danie jakichś trzech miesięcy na realizację zamówienia - uważa Kurmanow. Dodaje, że wyprodukowanie samych saperek w takim czasie nie byłoby wyzwaniem, inną sprawą byłoby natomiast uszycie takich pokrowców, jakich zażyczyło sobie wojsko.
Firmy zajmujące się produkcją takich "łopatek piechoty" wytwarzają do nich swoje własne seryjne pokrowce. Dla polskiego wojska musiałyby nagle tworzyć coś nowego, unikalnego i jeszcze w dużym pośpiechu. - Narzucając producentowi taki obowiązek, można się było spodziewać takich a nie innych efektów - mówi Kurmanow. Zgłosił się tylko jeden dostawca a jego oferta była dwa razy droższa niż chciałoby wojsko. Przetarg anulowano.
- A można było na przykład w jednym postępowaniu zakupić same saperki a potem rozpisać drugie na uszycie pokrowców. Na pewno zgłosiłoby się kilka chętnych firm - mówi Kurmanow.
Rysunek 'przykładowej łopatki' z dokumentów przetargowych Fot. 3.RBLog
Próba zakupu saperek pokazuje też doskonale inny problem. Wojskowi nie bez powodu domagali się ekspresowego wykonania zamówienia. Po prostu wraz z końcem roku muszą oddać do budżetu centralnego niewykorzystane pieniądze. W efekcie co roku jesienią pojawia się cały wysyp często drobnych (jak na warunki zamówień dla wojska, nierzadko idących w setki milionów a nawet miliardy złotych) postępowań, których celem jest zagospodarowanie w ostatniej chwili pozostałych w kasie pieniędzy. Byleby nie musieć ich oddać i nie musieć się tłumaczyć Warszawie, dlaczego utrudnia się ministerstwu możliwość pochwalenia się wykorzystaniem 100 procent budżetu. W ostatnich latach stało się to wręcz fetyszem kierownictwa MON, które na specjalnych konferencjach chwali się wydaniem wszystkich dostępnych pieniędzy. Na to jak zostały wydane, kładzie się mniejszy nacisk.
Efektem są jednak często takie postępowania jak te na saperki. Praktycznie niemożliwe do wykonania w takim terminie i w takiej cenie, jakich spodziewałoby się wojsko. Od lat eksperci i sami wojskowi zwracają uwagę, że chcąc realnie usprawnić mocno kulejący proces modernizacji polskiego wojska, trzeba koniecznie zmienić prawo rządzące zakupami uzbrojenia i budżetem na ten cel. Wielokrotnie mówił i pisał o tym na przykład generał Adam Duda, były szef Inspektoratu Uzbrojenia a obecnie ekspert fundacji Stratopints. Mówią też o tym przedstawiciele zagranicznych koncernów zbrojeniowych, którzy polskie przepisy nazywają nadmiernie skomplikowanymi na tle innych państw UE.
W praktyce wiedzą o tym wszyscy, ale nie doprowadziło to na razie do zmian. - Od 1989 roku nie wypracowaliśmy w MON sprawnego systemu pozyskiwania sprzętu i uzbrojenia wojskowego. Obecny jest niesprawny, dysfunkcjonalny, drogi i mało efektywny - mówił w marcu tego roku w rozmowie z wojskową gazetą "Polska Zbrojna" poseł Michał Jach, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Rozwiązaniem tego problemu ma być według obecnie rządzących Agencja Uzbrojenia, która zajmie się całością procesu zakupów sprzętu dla wojska. Minister Mariusz Błaszczak zapowiedział jej utworzenie krótko po objęciu stanowiska. Do dzisiaj nie zaprezentowano żadnych konkretów, choć padają zapewniania, że prace postępują.