- Wszystkie osoby, które odpaliły race, będą musiały liczyć się z konsekwencjami - mówi w rozmowie z Gazeta.pl rzecznik Komendy Stołecznej Policji, komisarz Sylwester Marczak.
- Mamy bardzo dużo zgłoszeń w sprawie osób, które odpalały race podczas niedzielnego marszu w Warszawie. Cały czas poprzez media społecznościowe otrzymujemy wiele zdjęć z wizerunkami podejrzanych. Wszystkie są sprawdzane na bieżąco. Każda osoba, bez żadnego wyjątku, będzie wzywana na komendę celem wykonania czynności - zapewnia komisarz Marczak.
Dopytujemy więc o korespondenta TVP w Berlinie, Cezarego Gmyza, który w niedzielę sam opublikował na swoim koncie na Twitterze zdjęcie, na którym stoi z odpaloną racą.
Sebastian Marczak w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczy, że nie może mówić o konkretnych osobach, które mogły dopuścić się wykroczenia. - Jednakże każdy materiał, który jest w naszej dyspozycji oraz każda osoba, która została ujawniona podczas popełnionych wykroczeń, musi liczyć się z odpowiedzialnością - mówi rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Przypomnijmy, że na Twitterze można znaleźć wiele obywatelskich donosów skierowanych do oficjalnego profilu KSP na Twitterze z dołączonym zdjęciem Cezarego Gmyza trzymającego racę.
Wobec osób, które odpaliły race podczas niedzielnego marszu w Warszawie, policja prowadzi czynności z art. 52 Kodeksu wykroczeń, czyli „kto przeszkadza w przebiegu niezakazanego zgromadzenia”, musi liczyć się z konsekwencjami takimi jak grzywna, ograniczenie wolności lub areszt do 14 dni.
- Nie będzie odpowiedzialności zborowej, każda sprawa będzie traktowana indywidualnie - zapewnia komisarz Marczak.
Sprawę skomentował szef "Wiadomości", Jarosław Olechowski.
Szanowni Państwo, nikt nawet z najbardziej szlachetnych pobudek - jak manifestowanie miłości do Ojczyzny - nie powinien łamać przepisów prawa. Przypomniałem o tej zasadzie red. Cezaremu Gmyzowi
- napisał na Twitterze.