Burza Leslie przeszła przez Lizbonę i zaatakowała centralną i północną część kraju. Wiatr powalił setki drzew i pozbawił prądu 15 tysięcy domostw w całej Portugalii. Zjawisko wcześniej nosiło miano huraganu, ale po zbliżeniu się do lądu, osłabło.
Dotąd nie odnotowano ofiar, jednak władze wciąż ostrzegają ludzi, by nie opuszczali domów. Prędkość wiatru może wynieść ok. 110 kilometrów na godzinę. Zagrożone są przede wszystkim zachodnie tereny kraju.
Leslie towarzyszy ulewny deszcz - spaść może 100 litrów wody na metr kwadratowy. Burza, która jest prawdopodobnie najpotężniejszą od 1842 roku, zmierza teraz w kierunku Hiszpanii.
Portugalskie linie lotnicze odwołały z powodu burzy siedem lotów. Służby zalecają, by przez najbliższe godziny statki pozostały w portach.
Na wschodnim Atlantyku pojawiają się huragany, jednak zazwyczaj nie uderzają one w kontynent. Na ogół słabną lub kierują się bardziej na północ. Wtedy mogą zagrażać Wyspom Brytyjskim, jak zeszłoroczny huragan Ophelia. Niektórzy specjaliści prognozują, że z powodu globalnych zmian klimatu huraganów w naszej części kuli ziemskiej będzie więcej.
Meteorolog Steve Bowen napisał na Twitterze, że uderzenie Leslie w Półwysep Iberyjski to "szalone zakończenie szalonego sztormu". Inny synoptyk Özden Terli napisał, że "coś takiego nigdy nie miało miejsca".