To finał ciągnącego się od prawie pięciu lat procesu. W 2012 r. na łamach tygodnika "Nie" pojawiła się karykatura symbolu Serca Jezusa Chrystusa, wizerunek został przez grafika przekreślony drogowym znakiem zakazu. Obrazek ilustrował artykuł na temat apostazji w polskim Kościele. Dwa lata po publikacji ruszył proces. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów postawiła Urbanowi zarzut opublikowania "karykaturalnego wizerunku nawiązującego do wizerunku Jezusa z mało inteligentnym wyrazem twarzy". Zarzuty dotyczyły art. 196 kodeksu karnego, czyli obrażania uczuć religijnych. Urażonych karykaturą było sześć osób.
Sąd Rejonowy w Warszawie skazał Urbana na grzywnę w wysokości 120 tys. zł. Redaktor naczelny "Nie" i rzecznik rządu PRL ma ponadto zapłacić 28 tys. zł na poczet kosztów sądowych. Jak poinformował tygodnik, kara jest trzykrotnie wyższa niż ta, której domagał się prokurator. Sędzia Rafał Stępniak w uzasadnieniu podnosił, że Urban "pomimo przewidzenia skutków publikacji karykaturalnego wizerunku Chrystusa, godził się na to, że może on obrażać uczucia religijne chrześcijan". Wyrok nie jest prawomocny.
"SKANDAL! Jerzy Urban został dziś skazany za obrazę uczuć religijnych na 120 tys. zł grzywny i pokrycie kosztów sądowych w wysokości 28 tys. zł. Za wydrukowany w "NIE" niewinny obrazek zdziwionego Jezusa dostał karę 3 razy wyższą niż chciała prokurator - i najwyższą w historii Polski za tego typu "przestępstwo" - czytamy na Facebooku tygodnika "Nie".
- Jestem zaskoczony i byłbym zaskoczony każdym wyrokiem skazującym.Taki wyrok jest wbrew opinii biegłych i wbrew pewnej oczywistości, którą wyrażał rysunek zdziwionego Jezusa, umieszczony w artykule o apostazjach w Kościele katolickim - komentuje Jerzy Urban. Publicysta grzywnę nazywa "absurdalnie wysoką". - To jest bardzo istotne zagrożenie dla wolności słowa i myślę, że nawet nieżyczliwe tygodnikowi "Nie" media powinny czuć się w jakiś sposób zagrożone - dodaje.
Urban zapowiedział, że będzie się odwoływał od wyroku do skutku. - Trudno mi sobie wyobrazić, by apelacja była nieskuteczna - stwierdza.
Z relacji szefa "Nie" wynika, że osoby, które zgłosiły publikację do prokuratury nie czytały artykułu, który został zilustrowany kontrowersyjnym obrazkiem. Z zeznań w sądzie wynika, że jedna z osób zobaczyła pierwszą stronę tygodnika, na której był rysunek, w sklepie. - Ta osoba później wysłała maila do swoich znajomych i zorganizowała 6-osobową grupę urażonych. Oni wszyscy w sądzie mówili, że nie czytali artykułu, którego rysunek był ilustracją, tylko oburzyli się, że można tak rysować Chrystusa.
Co ciekawe, w czasie procesu, już po pierwotnej publikacji, w tygodniku karykatura pojawiła się ponad 20 razy, co nie spotkało się z żadnymi skargami.