Za rekomendacją głosowało 11 republikańskich senatorów, 10 demokratycznych było przeciw.
Kandydatura Kavanaugh wywołała skandal po tym, jak na krótko przed potwierdzeniem nominacji przez Senat został on oskarżony o molestowanie seksualne. Miało do tego dojść w latach 80. gdy sędzia i oskarżająca go kobieta byli nastolatkami.
Przed głosowaniem Demokraci wnieśli o to, by komisja przesłuchała Marka Judge'a, który miał być drugim ze sprawców napaści seksualnej na Blasey Ford. Jednak komisja się na to nie zgodziła. W pewnym momencie kilku Demokratów wyszło z sali komisji.
Głosowanie odbyło się dzień po posiedzeniu komisji, na którym przesłuchiwano kandydata oraz oskarżająca go kobietę. Czwartkowe posiedzenie senackiej komisji oglądały miliony Amerykanów, a według mediów - przejdzie do historii. Przez kilka godzin senatorowie przesłuchiwali Bretta Kavanaugh, którego prezydent Donald Trump nominował do Sądu Najwyższego. Wcześniej przed komisją wystąpiła Christine Blasey Ford. Profesor psychologii publicznie oskarżyła sędziego, że gdy byli nastolatkami ten molestował ją seksualnie.
Nominacja do Sądu Najwyższego ma w USA ogromne znaczenie. Dziewięciu sędziów sprawuje dożywotnie kadencje, zatem może sprawować funkcję nawet kilkadziesiąt lat. Sąd ma ogromny wpływ na amerykański system prawny. Podejmował decyzje m.in. dotyczące legalności aborcji czy małżeństw jednopłciowych. Sędziowie decydują w głosowaniu i przewaga sędziów o liberalnych lub konserwatywnych poglądach może mieć znaczenie dla decyzji sądu. Gra idzie jednak nie tylko o obsadzenie stanowiska w SN. W USA zbliżają się wybory parlamentarne i zachowanie senatorów wobec oskarżonego o molestowanie może mieć znaczenie w kampanii i dniu głosowania.
Sędziów nominuje prezydent, a nominację potwierdza Senat. Obecne większość mają w nim Republikanie, parta Donalda Trumpa. Teoretycznie z potwierdzeniem nominacji kandydata - bardzo konserwatywnego sędziego Bretta Kavanaugh. Jednak w połowie września Christine Blasey Ford, profesor uniwersytetu Palo Alto, publicznie oskarżyła Kavanaugh o molestowanie seksualne podczas imprezy w latach 80., gdy byli nastolatkami. Od czasu, gdy ujawniła te informacje, pojawiły się kolejne oskarżenia, zaś Ford zgodziła się na wysłuchanie przed senacką komisją.
Wysłuchanie zarówno Ford, jak i Kavanaugh było pełne emocji. Agencja AP opisuje, że senatorowie i opinia publiczna są podzieleni. Część wierzy kobiecie, która zapewnia, że jest "w 100 proc. pewna", że to Kavanaugh molestował ją w latach 80. Inni zaś wytykają, że sędzia ma nieskazitelną opinię, a kobietę może zawodzić pamięć. Sam kandydat do Sądu Najwyższego kategorycznie zaprzeczał, jakoby dopuścił się niestosownego zachowania wobec Ford lub w ogóle kogokolwiek molestował.
W mowie otwierającej i w odpowiedziach na pytania Ford z poruszającymi szczegółami opisywała zajście z lat 80. Mówiła, że podczas imprezy w domu dwóch pijanych nastolatków - Kavanaugh oraz Mark Judge - wepchnęło ją do sypialni i zamknęło drzwi. Obecny kandydat do Sądy Najwyższego miał siłą trzymać ją na łóżku, dotykać, próbować rozbierać i pocierać o nią kroczem. Opisywała też, że Kavanaugh zakrył jej usta dłonią, by nie krzyczała. - Bałam się, że przez przypadek mnie zabije - mówiła pełna emocji Ford na senackiej komisji. Później dodała, że tym, co najbardziej utkwiło jej w pamięci, był śmiech i zadowolenie nastolatków, którzy ją molestowali.
Później Kavanaugh mówił, że nie zaprzecza, iż kobieta mogła zostać przez kogoś skrzywdzona, jednak z pewnością nie był to on. Jednak Ford zapewniała, że nie ma mowy o możliwości pomyłki i jest "na 100 proc. pewna", że to właśnie Kavanaugh był wtedy w pokoju. Opisywała, że incydent miał duży wpływ na jej życie i psychikę. Zapewniła, że wolałaby nie być na komisji i wahała się, jednak uznała za swój "obywatelski obowiązek" poinformować władze i opinię publiczną.
Sędzia zaczął swoje wystąpienie od wściekłej mowy początkowej. Nazwał proces potwierdzania jego kandydatury "cyrkiem". Mówił, że jego dobre imię zostało zniszczone. Określił oskarżenia kobiet jako "oczernianie" i "skalkulowany i wyreżyserowany atak polityczny". - Nigdy nikogo nie molestowałem - mówił. Podkreślał, że wśród kobiet ma dobre przyjaciółki i stara się zatrudniać kobiety w sądzie. Pokazywał też swoje pamiętniki, które miały dowodzić, że w roku, w którym miało dojść do napaści, nie brał udziału w imprezie opisanej przez Ford. Także osoby, które wg Ford miały być na miejscu, w listach pisały, że nie pamiętają takiej imprezy.