ORP Orzeł trafił do stoczni na remont pod koniec 2013 roku. Wówczas skończyła się normalna służba okrętu. Przerwa miała trwać dwa lata, ale ORP Orzeł ponownie wyszedł z portu dopiero w czerwcu 2018 roku i to tylko na chwilę na paradę. Dopiero teraz pojawia się coraz więcej zdjęć okrętu pływającego po Zatoce Gdańskiej, wskazujących na to, iż po prawie pięciu latach coś drgnęło w jego sprawie.
Potwierdza to w rozmowie z Gazeta.pl rzecznik prasowy 3.Flotylli Okrętów, komandor podporucznik Radosław Pioch. Okręt i załoga miały zaliczyć tak zwane zadanie O1, oznaczające przygotowanie do wyjścia z bazy. - Obecny stan techniczny pozwala na wyjście okrętu na morze i przygotowanie załogi do szkolenia oraz realizacji zadań - odpowiada na pytanie o stan ORP Orzeł.
Nie jest jednak jasne, na ile okręt rzeczywiście jest sprawny i gotowy do ewentualnej walki. - Żeby okręt wyszedł w morze, muszą być spełnione odpowiednie procedury bezpieczeństwa. Nikt w MW by nie ryzykował robienia tego bez odpowiednich certyfikatów - mówi Tomasz Grotnik, redaktor naczelny miesięcznika "Morze".
Finalnym sprawdzianem jest zaliczenie zadania O2, co oznacza, że okręt jest gotowy do walki. - Do tego muszą być jednak sprawne wszystkie systemy - zaznacza redaktor naczelny magazynu "Morze".
Tymczasem zajmująca się obsługą okrętów Komenda Portu Wojennego w Gdyni nie jest w stanie od dawna znaleźć chętnych, którzy zajęliby się między innymi systemami hydroakustycznymi (bardzo ważne "uszy" okrętu podwodnego, bez których jest bezwartościowy na polu walki), peryskopami ("oczy" zanurzonego okrętu) i częścią instalacji elektrycznej, uszkodzonej w ubiegłym roku w pożarze.
Kmdr ppor. Pioch zapewnia, że przetargi na zajęcie się wszystkimi tymi systemami mają na celu "weryfikację stanu technicznego", czyli potocznie mówiąc przegląd. Jednak w dokumentach przetargowych w wielu miejscach pojawia się słowo "naprawa" a w niektórych wprost są wymieniane usterki, którymi trzeba się zająć.
Fragment centrali dowodzenia ORP Orzeł Kapitel
Największym postępowaniem jest to, które ma na celu znalezienie firmy chętnej do zajęcia się systemami hydroakustycznymi.
Naprawa kompleksu hydroakustycznego MGK-400, stacji hydroakustycznej do poszukiwania min MG-519 i stacji hydrolokacyjnej do pomiaru kawitacji MG-512 zamontowanych na ORP ORZEŁ
Przetarg ogłoszono na początku czerwca. Początkowo zainteresowanie wyraziły trzy firmy/konsorcja (formalnie pozostają anonimowe), które zadawały szereg pytań wojskowym. Wynika z nich między innymi, że częścią prac ma być wymontowanie serca systemu MGK-400, czyli tak zwanych przetworników. Marynarka chciała wykonania prac do końca listopada 2019 roku.
Obie te informacje pozwalają się domyślać, że chodzi o dość zaawansowane prace. Szczegóły są jednak niejawne i miały zostać ujawnione dopiero wybranej firmie. Najpewniej wynika to z tajnego charakteru możliwości systemów hydroakustycznych. Wojsko odrzuciło między innymi jedną prośbę o wgląd do dokumentacji technicznej, choć firma zapewniała, iż ma osobę z odpowiednimi pozwoleniami.
Ostatecznie wszyscy trzej oferenci wycofali się, choć wcześniej niektórzy z nich zapewniali o wielkiej chęci wykonania zlecenia i prosili o dodatkowy czas na przygotowanie dokumentów. Przetarg unieważniono na początku września. Jak mówi nam anonimowo przedstawiciel jednej z nich, podstawowym problemem był w ich ocenie nierealistyczne terminy stawiane przez wojsko.
Na stronie Komendy nie ma informacji o kolejnym przetargu.
Znaleźć firmę do zajęcia się peryskopami Komenda próbowała już cztery razy w tym roku. Wszystkie postępowania skończyły się tym samym – anulowanie z powodu braku ofert nie podlegających odrzuceniu. Ostatni raz na początku września.
Naprawa peryskopów PZKG-11 – 2 szt. na ORP Orzeł
Jak wynika z dokumentów przetargowych, oba peryskopy miały zostać wymontowane z okrętu i zbadane. Zwłaszcza pod kątem trzech konkretnych usterek: przeciekania, wibrowania i problemów z mechanizmem obracania. Następnie bez ich usuwania oba peryskopy miały zostać zamontowane ponownie. W dokumentach zastrzeżono, że naprawy mogą zostać zlecone dodatkowo. Wszystkie prace miały zostać przeprowadzone w okresie od końca września do początku listopada.
Na stronie Komendy nie ma słowa o kolejnym przetargu.
Fragment przedziału torpedowego ORP Orzeł Kapitel
Ostatnim z nierozstrzygniętych postępowań jest to, które ma na celu naprawę szkód powstałych w wyniku pożaru pod koniec 2017 roku. Zapaliły się wówczas elementy układu elektrycznego odpowiadającego za ładowanie wielkich baterii okrętu. Pożar szybko ugaszono i jak zapewnia wojsko, nie wyrządził większych szkód. Z przetargów ogłoszonych i zleconych przez Komendę wynika, że trzeba było oczyścić z sadzy przedział nr. V i znajdujące się w nim urządzenia oraz go odmalować. Zlecono też zbadanie stanu całej elektroniki i elektryki w przedziale.
Po zakończeniu tych prac rozpisano jeszcze zimą 2018 roku przetarg na wymianę części systemu elektrycznego służącego do zasilania okrętu i ładowania baterii. Konieczne jest między innymi wykonanie od podstaw kilku części.
Naprawa gniazd i kabli do zasilania okrętu podwodnego typu 877E ORP ORZEŁ
Pierwsze postępowanie zakończyło się unieważnieniem w marcu przez brak ofert nie podlegających odrzuceniu. Tak samo skończyła się druga próba w kwietniu. Na stronie Komendy nie ma informacji o kolejnym podejściu.
Wiek okrętów Marynarki Wojennej RP Marta Kondrusik/gazeta.pl
Biorąc pod uwagę fakt, że nie udało się rozstrzygnąć tych trzech przetargów, można mieć wątpliwości co do sprawności ORP Orzeł. Ma być dość bezpieczny, aby wychodził z bazy i służył do szkolenia, ale czy jest zdolny do walki?
Sama możliwość ćwiczenia załogi na morzu jest przy tym bardzo ważna. Prawie pięć lat przerwy w normalnej służbie to bardzo długi okres. - Załoga mogła przez te pięć lat pływać na innych okrętach podwodnych i podtrzymywać część nawyków na przykład z zakresu nawigacji czy łączności. Jednak choćby system uzbrojenia na ORP Orzeł jest zupełnie inny od tego na jednostkach typu Kobben - zaznacza Grotnik. Oznacza to, że marynarze muszą sporo sobie przypomnieć i ponownie przećwiczyć. O ile jeszcze służą. W okresie postoju w stoczni zmienił się między innymi dowódca ORP Orzeł.
Konieczność przeprowadzenia prac opisanych w nieudanych przetargach i konieczność przeszkolenia załogi oznacza, że może minąć jeszcze dużo czasu, zanim okręt będzie naprawdę sprawny do walki. Tymczasem ORP Orzeł nieubłaganie zbliża się do wieku emerytalnego. Ma już 33 lata i nigdy nie przeszedł modernizacji. Reprezentuje poziom radzieckiej technologii wczesnych lat 80. - Nie ma co ukrywać, że jest to okręt stary i awarie są nieuniknione - mówi Grotnik.
Dodatkowo ORP Orzeł ma pecha. Poza wspomnianym pożarem, podczas pierwszej fazy remontu w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, doszło do poważnego wypadku. Okręt zderzył się z dokiem pływającym i odniósł uszkodzenia. Stocznia i Marynarka przerzucały się odpowiedzialnością, ale stanęło na kontrakcie dla stoczni wartym pół miliona złotych na usunięcie uszkodzeń.
ORP Bielik, jeden z dwóch pozostających w służbie okrętów typu Kobben MON
Pomimo tego wszystkiego ORP Orzeł formalnie jest najsilniejszym polskim okrętem podwodnym. W służbie są jeszcze dwie eks-norweskie jednostki typu Kobben, ale mają już po ponad pół wieku i w najbliższych latach przeznaczone do wycofania. Reprezentują symboliczny potencjał bojowy.
Tymczasem o następcach słuch zaginął. Formalnie MON pracuje nad programem Orka, czyli zakupem trzech nowych okrętów podwodnych. Pod koniec 2017 ówczesny minister Antoni Macierewicz zapewniał, że do końca roku zapadną kluczowe decyzje w tej sprawie. Jednak po przejęciu MON przez Mariusza Błaszczaka słuch po programie Orka zaginął. Oficjalnie trwają "analizy" a nowe okręty mają być gdzieś w połowie przyszłej dekady. Kiedy mogą zapaść konkretne decyzje nie wiadomo.
Polska flota podwodna jest więc na progu zawału lub wręcz w zawale. Jeden stary okręt o wątpliwej sprawności, dwa bardzo stare dożywające swoich dni. Następcy w fazie analiz.