Byli pracownicy ks. Stryczka oskarżają go o mobbing. Ten odpowiada: To absurdalne zarzuty

Nerwowa atmosfera, nieprzyjemne komentarze, nietaktowne uwagi - tak według rozmówców portalu Onet.pl wygląda praca w stowarzyszeniu "Wiosna" prowadzonym przez ks. Jacka Stryczka. Sam ksiądz odpiera oskarżenia, nazywając niektóre z nich "absurdalnymi".

Stowarzyszenie "Wiosna" prowadzone przez krakowskiego księdza Jacka Styczka jest organizatorem m.in. głośnej corocznej akcji "Szlachetna paczka". Polega ona na przygotowywaniu paczek z darami, które trafiają przed świętami Bożego Narodzenia do najbardziej potrzebujących.

Tylko w ubiegłym roku przygotowano ponad 20 tys. paczek o łącznej wartości niemal 54 mln zł. W ich skompletowanie zaangażowanych było ponad 800 tys. osób w całej Polsce. Średnia wartość jednej paczki to ok. 2,7 tys. zł.  W "Szlachetnej paczce" uczestniczą również m.in. znani politycy, artyści, sportowcy, którzy pomagają nagłośnić akcję. O "Szlachetnej paczce" informowaliśmy również wielokrotnie w Gazeta.pl.

Byli współpracownicy ks. Jacka Stryczka zabierają głos

Dziennikarz portalu Onet.pl Janusz Schwertner dotarł do ponad 20 osób - byłych pracowników stowarzyszenia "Wiosna" - według których w organizacji dochodziło do przypadków mobbingu, panowała tam nerwowa atmosfera, a lider - ks. Jacek Stryczek - miał pozwalać sobie na niestosowne uwagi skierowane do pracowników. Niektórzy twierdzą, że przez pracę w "Wiośnie" muszą też leczyć się psychiatrycznie.

Widziałam, jak krzyczał w pracy. To była jakaś błahostka. Wezwał jedną z pracownic i w obecności kilku osób krzyczał na nią przez dobre kilkanaście minut. Trząsł się i był czerwony na twarzy. Wrzeszczał: "Jesteś beznadziejna, nie potrzebujemy takich osób!". Byłam w szoku, nie znałam go takiego

- opisywała w rozmowie z Onetem jedną z sytuacji była współpracowniczka ks. Jacka Stryczka.

Ludzie płakali często. Są takie pokoje, gdzie ludzie się zamykają, żeby się wypłakać. Albo siada się przy laptopie, płacze po cichu i nikt cię o nic nie pyta. To są teksty w stylu: "Myślisz, że jesteś taka fantastyczna? Otóż nie, nie jesteś". Albo: "Nie lubię cię i nic na to nie poradzę, to twój problem". Przeżywasz szok, jak słyszysz takie słowa od księdza

- brzmi inna z cytowanych wypowiedzi.

Szlachetna paczka, nieszlachetne zachowania

Inna z pracownic twierdzi, że w "Wiośnie" panowała także "presja nadgodzin, śmieciówki, nieprzestrzeganie umów". Kolejna, że "płakała po każdym spotkaniu z księdzem. Kilka razy wymiotowała". Jedna z osób miała usłyszeć, że "byłaby szczuplejsza", gdyby weekend spędziła na wycieczce. Stryczek miał też wypytywać o sprawy prywatne. - Na początku nie wiesz, że to pułapka, aż w końcu orientujesz się, że każde pytanie jest po coś. On mówił: "Możesz mi zaufać, jestem księdzem". I to była masakra. Później wykorzystywał to, co usłyszał. Zbierał informacje jako duchowny, a wykorzystywał je jako pracodawca - powiedziała bliska współpracowniczka księdza.

- Mnie urządził coś, co nazywaliśmy aresztem domowym. Jak zapowiedziałem mu swoje odejście, skierował mnie do osobnego budynku. Kazał mi przebywać w pustym pomieszczeniu, żeby nie musiał na mnie patrzeć - mówił Krzysztof Lis, były współpracownik ks. Stryczka. - Zauważyłam, że czasami szukał wydumanego pretekstu, by z jakimiś osobami zrywać umowy. Czasem miał takie widzimisię, bo ktoś mu się nie podobał - relacjonuje jedna z osób.

Ks. Jacek Stryczek odnosi się do zarzutów

Zwróciliśmy się do stowarzyszenia "Wiosna" z prośbą o komentarz do publikacji Onet.pl. Czekamy na odpowiedź.

Po godz. 12 na oficjalnym koncie księdza pojawiło się nagranie, na którym duchowny ustosunkowuje się do tekstu.

- W tekście pojawiają się informacje o omdleniach, zrobiliśmy analizę, nie znamy takich historii. W tekście pojawia się informacja o tym, że podobno szkalowałem kogoś, kto miał na sobie koszulkę WOŚP-u. (...) Młody pracownik miał taką koszulkę, inny młody pracownik skrzyczał go z tego powodu. Ten, który skrzyczał, dostał reprymendę i w ogóle już u nas nie pracuje - komentował.

Dodał, że zarzuty w większości "uważa za absurdalne" i trudno odnieść się do zarzutów osób, które opowiedziały o nich anonimowo. Podkreślił też, że "nie krzyczy na co dzień".

- Przyjmuję, że są osoby, które u nas pracowały i im się źle pracowało. Jako pracodawca nie mogę ocenić ich stanu zdrowia, trudno mi się do tego odnosić. Każda z osób wymieniona z imiona i nazwiska może czuć się zaproszona do nas, by skonfrontować opowieści z tym, co my wiemy - mówił.

Prawdą jest, że jestem wymagającym szefem, pracuję na najwyższym poziomie, to co tworzymy, jest bardzo zaawansowane. Bardzo ważna jest kreatywność. Nie jest łatwo znaleźć takich ludzi, takich ludzi jest coraz więcej w "Wiośnie"

- przekonywał. Stwierdził również, że problemy z zatrudnianiem niekompetentnych osób miały wynikać z "kryzysu zarządczego", kiedy nie mógł nadzorować właściwie procesów rekrutacyjnych.

- Staramy się z tych wszystkich historii wyłuskać ziarno prawdy. Jest mi przykro, że ktoś utożsamia mnie ze swoim nieszczęściem i problemem - mówił.

Szef Szlachetnej paczki proszony o wyjaśnienia

Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna, ks. Stryczek został poproszony przez krakowską kurię o pisemne odniesienie się do oskarżeń.

Stryczek: Wylewają się negatywne emocje

O tym, że w sieci może ukazać się tekst dotyczący nieprawidłowości w stowarzyszeniu "Wiosna" władze organizacji dowiedziały się już kilka miesięcy temu. Przez ten czas do redakcji Onetu spływały maile "zawierające groźby i apele", by tekst nie został opublikowany. Ksiądz próbował też ustalić personalia rozmówców dziennikarza. Co więcej, nawet w trakcie mszy prosił wiernych o modlitwę za "błądzących i szkalujących dobre imię Paczki", co nazwał "karalnym".

Ruchem wyprzedzającym "Wiosny" było m.in. wideo umieszczone na Facebooku. 

Przyszli do nas ludzie, którzy nie pasowali do nas, nie nadawali się, byli z nami, było dużo kłopotów, a potem musieliśmy zakończyć z nimi współpracę. Czym są te nasze kłopoty obecne, to grupa byłych pracowników, która ma w sobie dużo negatywnych emocji i te emocje na nas wylewa. Przyjmuję to

- mówił na nagraniu Stryczek.

Dodał, że stowarzyszenie nie ma nic do ukrycia. - Nie pamiętam, bym zrobił coś złego - przekonuje na nagraniu ks. Stryczek.  Duchowny mówił też, że przytył w ciągu ostatnich dwóch lat z powodu stresu. - Żyję pod ogromnymi obciążeniami i ludzie, którzy ze mną pracują, często też tych obciążeń doświadczają. Takim największym obciążeniem jest "Szlachetna paczka". Nie każdy się do tego nie nadaje - twierdził.

Wiem, że jestem silną osobowością, jak się pojawiam, to mocno oddziałuję na ludzi. Mogę pracować tylko z silnymi osobowościami, indywidualnościami. Każdy dostaje dużą odpowiedzialność i musi sam sobie z tym radzić. To trudne. Trzeba być bardzo samodzielnym, podejmować decyzje

- tłumaczył. Mówił, że niektóre osoby po jakimś czasie od przyjścia do pracy wydobywają z siebie "niefajne rzeczy".

Stryczek: Nie pozwalam sobie na krzyk

Ks. Jacek Stryczek zgodził się także na rozmowę z portalem Onet.pl. Twierdził, że do organizacji nie wpłynęło żadna skarga dotycząca mobbingu. Podkreślił też, że nie używa wobec swoich pracowników niestosownych słów. Oskarżenia nazywał "absurdalnymi zarzutami".

- Ocena pracy pracowników nie zależy od mojego humoru. (...) Nie pozwalam sobie na krzyk i sam zwalczam takie zachowania u innych - podkreślił.

- Staramy się tworzyć w pracy atmosferę koleżeńskości, umiejętność dobrej współpracy z innymi to element naszej kultury (...). Pracownicy, komentując moje metody zarządcze, mówią raczej, że praca ze mną prowokuje do rozwoju, do przekraczania siebie, do konfrontowania się ze swoimi słabościami, z ograniczającymi przyzwyczajeniami - tłumaczył duchowny. 

Jak dodał, byli pracownicy w ankietach podkreślają, że w "Wiośnie" pracują "świetni ludzie", panuje też "fajna atmosfera". O tych zaletach pracy w fundacji pisano na stronie "Wiosny" na Facebooku tuż przed publikacją materiału Onetu. Wpis już zniknął.

Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ

W niedzielę stolica Francji wyglądała inaczej niż zwykle. Tłumy pieszych zamiast korków

Więcej o: