Pan Włodzimierz od kilkunastu lat handlował starymi książkami na targowisku w Tczewie wprost ze starego żuka (tam też magazynował książki) i dał się zapamiętać mieszkańcom miasta.
Jak zaalarmowała jedna z tczewianek, ktoś najprawdopodobniej podpalił auto, a spłonęło w nim około 1500 książek. W związku z tym kobieta postanowiła zorganizować pomoc dla pana Włodzimierza, u którego "kupiła wiele książek" i lubi z nim rozmawiać, ze względu na "ogromną wiedzę i pasję".
Dziś zobaczyłam go na pogorzelisku... był smutny, ale i tak przepytał mnie z lektur pozytywistycznych (...). Wierzę w to, że szybko mu pomożemy
- napisała na Facebooku pani Katarzyna i wyliczała, że w tej chwili potrzeba starego żuka lub innego auta, które mogłoby posłużyć za magazyn i starych książek, którymi mógłby handlować pan Włodzimierz.
Chętni do pomocy mogą przynosić lub wysyłać książki do Kobieciarni Domu Inspiracji na ul. Lecha 4/2, w Tczewie (kod pocztowy 83-110) lub wpłacać pieniądze na stronie zrzutka.pl na zbiórce "Na Żuka dla pana Włodka".
W rozmowie z Polsat News Katarzyna Gapska, która nagłośniła sprawę, oznajmiła, że historia pana Włodzimierza poruszyła nie tylko lokalną społeczność, ale też internautów z całego kraju.
W zaledwie kilka godzin od startu zbiórki udało się zebrać około 6 tys. zł. - Odezwał się człowiek, który powiedział, że już szuka żuka, że przywiezie go na lawecie i że ma kolegów grafficiarzy, którzy mu tego żuka wymalują - mówiła Gapska.