Na zdjęciach widać, że Marsz Równości w Katowicach miał wielką ochronę. Policja mówiła o co najmniej 1000 uczestnikach tęczowej manifestacji, a lokalne media pisały o nawet kilkuset funkcjonariuszach czuwających nad bezpieczeństwem.
Swoją pikietę w okolicy zorganizowali narodowcy, którzy - jak podała katowicka "Gazeta Wyborcza" - grozili, m.in. że uczestnicy marszu "przyjechali, nie wyjadą". Na razie jednak nie ma informacji o atakach.
Uczestnictwa w pochodzie promującym równość i tolerancję odmówił prezydent Katowic. Przyjechał za to włodarz Kolonii, czyli miasta partnerskiego.
Kampania Przeciw Homofobii oraz Tomasz Kołodziejczyk ze Stowarzyszenia Tęczówka (organizator marszu) poinformowali, że policja spisywała uczestników, którzy na koszulkach mieli symbol tęczowego orła. - Jedną ze spisanych osób była posłanka Monika Rosa - poinformowała KPH. - Ten moment, gdy policja spisuje cię z legitymacji poselskiej za koszulkę z tęczowym orłem... - napisała na Facebooku Rosa.
Aspirant sztabowy Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji powiedział, że "nie miał informacji o zgłaszanych przez organizatorów przypadkach spisywania uczestników zgromadzenia" - podał portal telewizji Polsat News.
O godle Polski w tęczowych barwach po raz pierwszy stało się głośno po marszu równości w Częstochowie. - Policjanci zareagowali i w twej sprawie będzie zawiadomienie do prokuratury o znieważenie i profanację symboli narodowych - pisał wówczas na Twitterze szef MSWiA Joachim Brudziński. Do prokuratury "znieważenie godła" zgłaszała też Młodzież Wszechpolska. Chodziło o użycie nakładki z tęczowym orłem na Facebooku.
Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie tęczowego orła.