Z opinii biegłych, którzy badają okoliczności wypadku w Szaflarach, wynika, że samochód minął znak STOP z prędkością 17 km/godz. Z kolei odległość miedzy znakiem a pierwszą szyną wynosi 8 m 40 cm. Biegli obliczyli, że w egzaminator mógł w tej sytuacji wyhamować przed torami - podaje Radio ZET. Ustalono także, że hamulce w pojeździe były sprawne.
Podczas składania zeznań egzaminator powiedział, że planował nacisnąć hamulec dopiero po przejechaniu torów i wtedy zakończyć egzamin.
W piątek o godzinie 10 prokuratura przeprowadzi na miejscu tragedii eksperyment procesowy. Śledczy sprawdzą, czy nadjeżdżający pociąg był dobrze widoczny, zmierzą, ile czasu mija od wyłonienia się pociągu zza zakrętu do minięcia przejazdu oraz sprawdzić, a także sprawdzą, czy kierowca po przejechaniu znaku "stop" ma czas, by się zatrzymać
Do wypadku w Szaflarach doszło 23 sierpnia. Samochód prowadzony przez kursantkę zdającą egzamin na prawo jazdy zatrzymał się na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Egzaminator zdołał opuścić pojazd na kilka sekund przed uderzeniem pociągu i wyszedł z wypadku bez obrażeń. 18-latce udało się opuścić samochód, nie zdążyła jednak zejść z torów. Zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Egzaminatorowi grozi kara 8 lat więzienia.