Spoliczkowała protestującą i tłumaczy: To był emocjonalny gest, jedyne rozwiązanie

- To była próba zniszczenia i spłycenia powagi uroczystości - przekonuje Dominika Arendt-Wittchen, która na Dniu Weterana spoliczkowała kobietę skandującą "konstytucja". Była urzędniczka wojewody twierdzi, że wymierzenie policzka było "jedynym rozwiązaniem".

Dominika Arendt-Wittchen straciła stanowisko pełnomocniczki wojewody dolnośląskiego ds. obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości po tym, jak 1 września spoliczkowała aktywistkę. Do incydentu doszło podczas obchodów Dnia Weterana na pl. Piłsudskiego w Warszawie. W ramach protestu przeciwko PiS grupa aktywistów, w tym Magdalena Klim, skandowała hasło "konstytucja". 

Na opublikowanym na Twitterze nagraniu widać, jak Arendt-Wittchen podchodzi o stojącej po drugiej stronie barierki Klim i uderza ją w głowę otwartą dłonią. Jak poinformował nas pełnomocnik pokrzywdzonej, do sądu został skierowany prywatny akt oskarżenia przeciwko Arendt-Wittchen. Szef MSWiA Joachim Brudziński poinformował, że kobieta została spisana przez policję

Sama Arendt-Wittchen skomentowała sprawę w wypowiedzi dla Radia Wrocław. Powiedziała, że "przyznaje się" do spoliczkowania aktywistki. - To był emocjonalny gest wykonany w proteście przeciwko zagłuszaniu i awanturowaniu się w czasie jednej z najważniejszych uroczystości w kraju - stwierdziła. Kobieta tłumaczyła, że Dzień Weterana "był dla niej jedną z najbardziej wzruszających uroczystości w życiu" i była tam nie jako pełnomocnik wojewody, lecz jako opiekun kombatantów.

Arendt-Wittchen: "To był emocjonalny gest"

Zapewnia, że na filmie nie widać całej sytuacji i już wcześniej "prosiła tę panią emocjonalnie, ale kulturalnie, żeby się uspokoiła". - Coraz głośniej zagłuszała przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy, wykrzykując hasło "konstytucja, konstytucja" - powiedziała Arendt-Wittchen i dodała, że część weteranów nie wiedziała, co się dzieje. 

"Czekałam, aż ktoś zareaguje, bo w mojej ocenie, takie krzyki, w trakcie takiej uroczystości, to nic innego, jak próba zniszczenia i spłycenia powagi uroczystości. Jeszcze raz podkreślałam, to był emocjonalny gest, w tamtej sytuacji, mając za sobą rozmowę z kombatantami, mając w głowie, jak ważny to moment uznałam, że to jedyne rozwiązanie"

- mówi w rozmowie z  Radia Wrocław.

Spoliczkowana współczuje napastniczce

Sama spoliczkowana w rozmowie z naTemat.pl przyznała, że... szczerze współczuje kobiecie, która ją zaatakowała. - Współczuję jej, że tak się zachowała, że ponosi teraz tego konsekwencje. Mam świadomość, że hejt, który się na nią leje, nie jest przyjemny. I współczuję jej, że dała się w tę sytuację wmanipulować - stwierdziła Magdaleny Klim. 

- To kobieta absolutnie myśląca i dostrzegająca, co się dzieje dookoła. Jest historykiem sztuki, więc jest wrażliwa na piękno. Wydaje mi się, że została w jakiś sposób zmanipulowana, choć nie chcę jej bronić i usprawiedliwiać - tłumaczyła. 

Więcej o: