Spoliczkowana przez sympatyczkę PiS kobieta złoży pozew. Pełnomocnik: Prokuratura powinna zareagować

Ani policja, ani prokuratura nie podjęły żadnych kroków w związku ze spoliczkowaniem kobiety podczas Dnia Weterana. Ustaliliśmy, że poszkodowana złoży prywatny akt oskarżenia do sądu. Według jej pełnomocnika to prokuratura powinna sama zareagować na to zdarzenie.

W sobotę podczas obchodów Dnia Weterana na pl. Piłsudskiego w Warszawie Dominika Arendt-Wittchen, pełnomocniczka wojewody dolnośląskiego ds. obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości, uderzyła otwartą dłonią w twarz jedną z protestujących kobiet. Napastniczka po tym zrezygnowała z funkcji.

Policja o spoliczkowaniu: Wylegitymowaliśmy, pouczyliśmy

Zapytaliśmy policję, jakie kroki podjęła w związku ze spoliczkowaniem kobiety. - Funkcjonariusze podjęli interwencję, osoby zostały wylegitymowane, pokrzywdzona została pouczona o dalszych możliwościach załatwienia tej sprawy, wie co może zrobić i ma tego świadomość - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl nadkom. Robert Szumiata z komendy rejonowej policji w Śródmieściu. Na pytanie, czy mundurowi sprawą nie powinni zająć się "z automatu", usłyszeliśmy: - Nie, tylko na wniosek poszkodowanej.

Pełnomocnik pokrzywdzonej: Prokuratura powinna reagować

Udało nam się skontaktować z pełnomocnikiem poszkodowanej. Okazuje się, że w ciągu kilku godzin do sądu trafi jej prywatny akt oskarżenia. - To jest przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego, a więc konieczne jest złożenie własnego, prywatnego aktu oskarżenia - mówi nam adwokat Jarosław Kaczyński. Nie oznacza to jednak, że prokuratura powinna pozostać bierna. Wręcz przeciwnie. - W tego typu sprawach prokurator ma prawo, jeżeli wymaga tego interes społeczny, wstąpić do takiego postępowania i prowadzić je jako postępowanie publiczne. Jeżeli mamy do czynienia z działaniem osoby publicznej, a więc pełnomocnika wojewody dolnośląskiego, to konieczne jest prowadzenie postępowania przez prokuraturę - mówi nam mecenas Kaczyński.

Właśnie tak, jak przypomina prawnik, postąpili śledczy dwa lata temu, gdy doszło do domniemanego zniesławienia posła. - Po 16 grudnia 2016 r. (tego dnia przed Sejmem odbywały się masowe protesty przeciwko zmianom w sądach - red.) prokuratura wszczęła takie postępowanie w związku z rzekomym zniesławieniem posła Tadeusza Cymańskiego i prowadziła postępowanie, mimo że nie było jego wniosku. Od pewnego momentu było nawet jasne, że poseł sobie tego nie życzy. Dopiero wtedy, po pewnym czasie, prokurator zdecydował o umorzeniu postępowania przygotowawczego - zauważa Kaczyński.

Pełnomocnik poszkodowanej poinformował nas, że ma ustalony materiał dowodowy, więc nie ma potrzeby składać zawiadomienia na policję. Sprawa więc trafi bezpośrednio do sądu. 

Więcej o: