Tragedia w Szaflarach. Ludzie biegną z pomocą, a egzaminator? Świadkowie: Nie reagował

18-letnia Angelika zginęła podczas egzaminu na prawo jazdy. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym, w prowadzony przez nią samochód wjechał pociąg. Czy egzaminator, który w ostatniej chwili uciekł z pojazdu, mógł uratować dziewczynę? - zastanawiają się autorzy programu "Uwaga!" w TVN.

Ponad tydzień temu w trakcie egzaminu na prawo jazdy w wyniku zderzenia z pociągiem zginęła 18-letnia Andżelika. Egzaminator zdążył wysiąść z auta tuż przed uderzeniem pociągu. Nie odniósł żadnych obrażeń.

Dziennikarze z programu "Uwaga!" w TVN starali się odpowiedzieć na pytanie, czy egzaminator mógł uratować dziewczynę, jak się zachowywał tuż po tragedii, a także jak sam ocenia, to co się stało na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Szaflarach. 

Świadkowie, z którymi rozmawiała reporterka programu "Uwaga!", opowiadali, że wszystko miało bardzo szybki przebieg.

- Usłyszeliśmy sygnał dźwiękowy pociągu, który po chwili stał się ciągły. Wyszliśmy żeby zobaczyć, co się dzieje. Na środku torów stał samochód, po chwili wysiadł z niego mężczyzna, machał ręką, jakby chciał zatrzymać ten pociąg. Potem zdążyłam tylko krzyknąć - relacjonuje kobieta, która tego dnia pracowała w pobliskiej firmie.

Mężczyźni, którzy jako pierwsi pospieszyli z pomocą, byli bezsilni wobec rozmiaru obrażeń młodej dziewczyny.  

- Próbowaliśmy tamować bandażami z apteczki, ale szybko wszystkie przeciekały. Nie daliśmy rady jej pomóc. Jak strażacy przyjechali, to jeszcze oddychała - opowiadała jedna z osób udzielających pomocy.

Świadkowie: egzaminator stał, nie reagował

Pytani o reakcję egzaminatora, który mógł być w szoku, mówią, że ten szedł powoli, nie reagował, nic nie mówił, nie płakał, nie krzyczał "ratujcie ją!". Jak relacjonował świadek zdarzenia, strażacy zapytali go: dlaczego nie udzielił rannej pomocy? Egzaminator miał rozłożyć ręce i zapytać: "A co, miałem zginąć?".

"Nie wiedział i nie słyszał nadjeżdżającego pociągu"

Według śledczych z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu, 62-letni egzaminator utrzymuje, że nie dostrzegł wcześniej nadjeżdżającego pociągu. Twierdził też, że nie słyszał sygnału dźwiękowego. Dlaczego nie zatrzymał samochodu przed przejazdem? Jak miał zeznać, zamierzał to zrobić, ale już za torami, wtedy miał przerwać egzamin. - Uznajemy, że jego zachowanie było niewłaściwe i doprowadziło do tej katastrofy - dodał prokurator.

Mężczyzna nie zgodził się na rozmowę i publiczne przedstawienie swojego punktu widzenia na okoliczności wypadku.    

Prokuratura w Nowym Targu przedstawiła 62-letniemu egzaminatorowi zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.

Więcej o: