17 sierpnia rzekome ukraińskie studio Aliens Games (trudno znaleźć cokolwiek na jego temat w sieci) opublikowało w serwisieYouTube zwiastun swojej najnowszej gry "The Cost of Freedom" ("Cena Wolności").
Jak wynika z zapowiedzi zawartych w trailerze, byłaby to gra online, łącząca w sobie cechy strzelaniny i survivalu (gracze zbieraliby w niej surowce etc.).
Gracze mieliby spotykać się w sieci na mapach odwzorowujących... obozy zagłady i wcielać się albo w nazistów pilnujących ośrodków, albo więźniów. W zwiastunie widać, jak sterowany przez gracza nazista wybiera grupę więźniów i kieruje ich do komór gazowych.
Później pojawia się fragment ze środka komór, w których giną wirtualni ludzie. Oprócz tego pokazano również sceny rozstrzeliwania więźniów i palenia zwłok w obozie zagłady.
W innej części trailera widać skradających się więźniów, którzy próbują wydostać się z obozu.
Już na samym początku nagrania można zauważyć też charakterystyczne tory kolejowe, wartownię i bramę z Auschwitz, przez chwilę widoczny jest też napis "Arbeit macht frei".
Gra wywołała oburzenie, ze względu na to, jak potraktowano makabryczną historię Holocaustu, czyniąc z niej sieciową rozgrywkę, ale pojawił się też "polski wątek".
Na kanale Pierro Cocco na YouTube'ie opublikowano ten sam trailer, co na oficjalnej stronie Aliens Games, z dopiskiem "prawda o polskich obozach śmierci". Oryginalny dźwięk jednak podmieniono, a na nagraniu słychać m.in.: " gdzie jest honor tego wielkiego polskiego narodu; gdzie jest wasz honor, wy polskie psy; polskie obozy koncentracyjne".
W związku z tym nagraniem Instytut Pamięci Narodowej zgłosił do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia aż trzech przestępstw:
Na jeszcze inny wątek całej sprawy zwrócił uwagę dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski, który wskazał, że o samym studio nie ma zbyt wielu informacji w sieci, a sprawa - w jego ocenie - wygląda na rosyjską prowokację.
Wybranowski napisał też, że strona rzekomo ukraińskiego studia powstała w 2018 roku, a w skład zespołu wchodzi w zasadzie jedna osoba: Dmitrij Dybin. "Google przynosi informacje o nim jako reżyserze pracującym m.in dla rosyjskiego Studcinemafest Moscow" - wskazał dziennikarz, dodając w kolejnym tweecie:
Wygląda to na grubą rosyjską prowokację, zresztą dość prowizorycznie przygotowaną, z wykorzystaniem człowieka, który od 2012 roku co najmniej pracuje dla rosyjskich studiów TV