Dwa tygodnie temu 36-latka zaginęła na Helu. Rodzina twierdzi, że ratownicy działali zbyt wolno

Rodzina pani Sylwii, która dwa tygodnie temu zaginęła na Helu, zarzuca ratownikom, że zbyt wolno działali i przerwali akcję poszukiwawczą. Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa tłumaczy, jaki przebieg ma mobilizacja w przypadki akcji ratunkowej.

Na początku sierpnia 36-letnia pani Sylwia z Warszawy razem z koleżanką pojechała na kilkudniową wycieczkę do Gdańska. 8 sierpnia postanowiła urządzić sobie jednodniowy wypad na Hel, tam kąpała się w morzu. Wieczorem doszło do tragedii.

36-latka zaginęła na Helu

- Pojechała tam z grupą znajomych, których poznała kilka dni wcześniej, koleżanka się z nią nie zabrała, bo jakoś tak wyszło, że znalazła w Gdańsku pracę dorywczą - opowiada w rozmowie z Gazeta.pl pan Mariusz, brat Sylwii. - Telefon o zaginięciu siostry dostałem ok. drugiej w nocy. Dzwoniła koleżanka Sylwii - dodaje.

Sylwia zaginęła po godzinie 20, rodzina przyznaje, że weszła do wody w miejscu, gdzie obowiązywał zakaz kąpieli. Według bliskich oznaczenia dotyczące zakazu nie były odpowiednio widoczne, ma przemawiać za tym m.in. fakt, że po zdarzeniu pojawił się kolejny znak.

Jak mówi nam pan Mariusz, policja udzielała rodzinie bardzo mało informacji na temat zaginionej, postanowił więc samemu dotrzeć do świadków. Według nich ratownicy powinni zareagować szybciej.

Za wolna reakcja ratowników?

- Ludzie nam opowiadali, że siostra przez 20-25 minut utrzymywała się jeszcze na wodzie, prąd ją wynosił na horyzont, ale zaczęło zachodzić słońce i później nikt już jej nie widział. Cenne minuty uciekały, a ratowników nie było - opowiada rozżalony mężczyzna.

Według innej relacji Sylwię próbował uratować przypadkowy mężczyzna, ale, prawdopodobnie z powodu silnego prądu, nie udało jej się wyciągnąć.

Najpierw przyjechali ratownicy z WOPR, później na miejscu pojawiła się też Formoza i Służba Graniczna. Według brata zaginionej akcja trwała do godziny 1.20. Świadkowie twierdzą, że nie została wznowiona. Rodzina nie rozumie, dlaczego tak się dzieje. - W przypadku tragedii w Darłówku ciał szukano i udało się je odnaleźć, my czekamy prawie dwa tygodnie i nic - mówi pan Mariusz.

Ratownicy tłumaczą, jak przebiega akcja

W sprawie akcji ratunkowej zwróciliśmy się do Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Jak nas poinformowano, informację o zdarzeniu ratownicy dostali o godz. 20.25, o godz. 20.30 zwodowano łódź ratowniczą ze statku "Sztorm". Pięć minut później łódź była już "w rejonie", akcja poszukiwania się rozpoczęła. - Czas, jaki upłynął od zgłoszenia do dotarcia łodzi ratowniczej "R3" na miejsce, to 10 minut - wyjaśnia Rafał Goeck, rzecznik prasowy MSPiR.

Goeck tłumaczy, jak - krok po kroku - wygląda mobilizacja do akcji. Rozpoczęcie działań nie jest takie łatwe. Łódź ratownicza jest jednostką statku "Sztorm", natomiast załoga statku przebywa w pomieszczeniach Morskiej Stacji Ratowniczej na Helu. - Po alercie z MRCK (Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne - red.) załoga musi przebiec ze stacji na pokład statku, uruchomić wszystkie mechanizmy, otworzyć furtę rufową, obsada łodzi musi się ubrać (kombinezony ochronne, kaski, kamizelki), uruchomić systemy łodzi. Następnie łódź z obsadą jest wodowana - wyjaśnia Goeck.

Poszukiwania pani Sylwii zakończono 10 minut po północy. Na drugi dzień nie zostały wznowione. Rzecznik MSPiR wyjaśnia, co decyduje o wznowieniu lub nie działań poszukiwawczych. - To, jak długo prowadzone są poszukiwania, zależy od wielu czynników, np. od temperatury wody, siły wiatru, prądów wstecznych czy wysokości falowania. Jeżeli dalsze poszukiwania zostają uznane za nieskuteczne, na przykład przez to, że robi się zbyt ciemno lub warunki atmosferyczne temu nie sprzyjają, to akcja zostaje zakończona. Jeżeli istnieją przesłanki, że ta osoba mogłaby przeżyć w danych warunkach w wodzie, to akcja zostaje wznawiana - wyjaśnia Goeck.

Przesłankami mogą być np. odpowiednia temperatura wody lub to, jak silne są prądy. Gdy akcja nie zostaje wznowiona, dalszymi działaniami zajmuje się policja, która uznaje osobę za zaginioną.

Więcej o: