Trójka rodzeństwa utonęła w zeszłym tygodniu na na niestrzeżonej plaży w Darłówku. Ciał dwójki z nich poszukiwano przez kilka dni. Ta tragedia znów zwróciła uwagę na bardzo poważny problem utonięć w Polsce. Podobnie jak tragiczna sobota 4 sierpnia, gdy jednego dnia w różnych miejscach utopiło się aż 14 osób (najwięcej jednego dnia w tym roku). W sumie w tym roku utonęło już 335 osób. Liczba ofiar od kilku lat spada, jednak tym razem może być inaczej.
Po tragedii w Darłówku głos zabrało wielu ratowników, którzy zwracali uwagę na nieodpowiedzialne zachowanie - także u rodziców. Ratowniczka Maja Nować pisała na Facebooku: "Mama rozmawia przez telefon na leżaku wówczas, gdy jej około 4-letnia córeczka wchodzi w kółeczku sama do basenu (1,35 m). Podchodzę, zwracam uwagę...
Ona zdziwiona". Jak relacjonuje, niektórzy zakładają, że jeśli jest ratownik, to nawet nie muszą być na basenie razem z małymi dziećmi.
Z kolei Andrzej Stępkowski - ratownik, który wyłowił ciało 11-letniej dziewczynki na plaży w Darłówku - ostrzegał przed "śmiertelnymi pułapkami" przy falochronach i groźnych prądach. Podobne ostrzeżenia ratownicy powtarzają od lat. Pisaliśmy o tym np. w 2013 roku po czarnej fali utonięć nad morzem. Nie ma wątpliwości, że nad morzem należy zachować najwyższą ostrożność. Dorośli muszą pilnować dzieci i siebie nawzajem. Trzeba stosować się do poleceń i ostrzeżeń, nie przeceniać swoich możliwości, nie kąpać się pod wpływem alkoholu.
Jednak policyjne statystyki pokazują coś jeszcze. Rozsądek i ostrożność potrzebne są nie tylko tam, gdzie woda wydaje się najgroźniejsza - nad morzem. A dorośli muszą uważać nie tylko na dzieci, ale też na samych siebie.
W 2017 roku spośród 449 ofiar utonięć tylko 9 to dzieci do 15. roku życia. Kolejne 20 to nastolatki w wieku 15-18 lat. Osób w wieku 19-30 lat utonęło 59. Ofiar w wieku 31-50 lat było 121, a powyżej 50. - 233. Ze wszystkich ofiar 62 to kobiety. Widzimy zatem, że najczęściej toną mężczyźni w średnim wieku. Takie były też wnioski raportu Instytut Zdrowia Publicznego z 2014 roku. Jego autorzy zwracali też uwagę, że zagrożenie utonięciem wśród mężczyzn z wykształceniem zawodowym było w badanym okresie "siedmiokrotnie wyższe niż mężczyzn z wykształceniem wyższym".
Policyjne statystki pokazują też, że to nie w morzu najczęściej dochodzi do utonięć. Z dostępnych danych wynika, że do prawie połowy utonięć w 2017 roku doszło w rzekach (112 ofiar) i jeziorach (101 ofiar). Statystyki mówią o 14 przypadkach utonięcia w morzu (dane te mogą być niepełne - dla 101 przypadków nie ma danych o rodzaju akwenu)
W większości przypadków policyjne dane nie precyzują, jaka była okoliczność utonięcia. Jednak do tych najczęstszych należą: kąpiel w miejscu niestrzeżonym lub zabronionym; nieostrożność nad wodą; nieostrożność w czasie łowienia ryb.
Ponadto bardzo znaczącym czynnikiem jest nietrzeźwość. W 2017 roku alkohol jako przyczyna utonięcia osób występował w 97 przypadkach (możliwe, że było ich więcej - zawartość alkoholu we krwi nie zawsze znajduje się w raporcie).
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia utonięcia są bardzo dużym problemem globalnym - jednak dotyczy on przede wszystkim państw rozwijających się (gdzie bywa to związane z katastrofami naturalnymi, ale nie tylko). W krajach o wysokich dochodach średnia ofiar utonięć wynosi 2 na 100 tys. osób, podczas gdy w rozwijających się krajach Afryki to średnio prawie 8 utonięć na 100 tys. osób.
W krajach Unii Europejskiej ta liczba jest znacznie niższa, niż wynosi średnia - nie jest tak jednak w Polsce. Według danych WHO liczba ta wynosi średnio 2,4 na 100 tys. mieszkańców. Spośród państw UE gorzej jest m.in. w Rumunii. Z kolei w Niemczech czy Wielkiej Brytanii zagrożenie utonięciem jest kilka razy mniejsze, niż w Polsce (powyżej dane mogą dotyczyć różnych lat). W 2017 roku w Niemczech, które mają ponad dwa razy więcej mieszkaniowców niż Polska, utonęły 404 osoby.