O sprawie Artura Kwapińskiego pisze "Dziennik Wschodni". W ubiegłym roku, gdy Kwapiński należał do PiS i był dyrektorem biura posła Krzysztofa Szulowskiego, wjechał samochodem do rowu. Badanie alkomatem wykazało 1,6 promila w wydychanym powietrzu.
To zdarzenie przekreśliło karierę Kwapińskiego w PiS. Opuścił partię i stracił stanowisko dyrektora biura poselskiego, ale radnym pozostał. Teraz samorządowiec ma nową pracę - dostał się do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowej i Autostrad.
- Ten pan nie został zatrudniony jako pierwsza osoba. Pierwszą osobą była kobieta, która poszła na badania lekarskie i okazało się, że jest w ciąży. Podjęła więc decyzję, że nie będzie podejmowała pracy. Dwie kolejne kobiety w między czasie znalazły inną pracę, czwarty kandydat nie spełniał oczekiwań, pan Kwapiński był dopiero piątą osobą - opisuje w rozmowie z Gazeta.pl Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału GDDKiA. W mailu wysłanym do redakcji rzecznik informuje, że Kwapiński "od 10 sierpnia br. jest zatrudniony w Rejonie Puławy na najniższym stanowisku poza korpusem służby cywilnej, na 3-miesięczny okres próbny".
Do zakresu obowiązków radnego należy: prowadzenie postępowań, przygotowywanie projektów decyzji administracyjnych z zakresu ochrony pasa drogowego oraz korespondencji wychodzącej; ewidencjonowanie spraw; prowadzenie spraw związanych z estetyką dróg, inne wynikłe z potrzeby jednostki.
Na pytanie czy fakt, że Kwapiński wsiadł pijany za kółko, nie miał znaczenia przy przyjmowaniu go do pracy, lubelska GDDKiA odpowiedziała: "Pracownik złożył wymagane przez nas oświadczenia. Nie mieliśmy wiedzy o przytoczonym przez pana zdarzeniu."
Jak informuje "Dziennik Wschodni" Kwapiński zapewnia, że jego zatrudnienie jest zgodne z przepisami. Bez znaczenia ma być jego zdaniem również dawna przynależność polityczna.