Piłkarze Arki Gdynia od pewnego czasu mogą liczyć na większy komfort pracy. Dzięki temu, że poprawiła się sytuacja finansowa klubu, na mecze wyjazdowe zdarza im się latać samolotami. Tak miało być też w przypadku dzisiejszego meczu z Cracovią. Zawodnicy mieli wczoraj polecieć do Krakowa. Jak jednak podaje "Gazeta Wyborcza", z powodu absurdalnej pomyłki, ich podróż była dużo mniej wygodna.
Na lotnisku okazało się, że na biletach widnieje zła data, przez co piłkarze nie zostali wpuszczeni do samolotu. Zamiast tego, zorganizowano autokar, którym piłkarze pojechali z Gdyni do Krakowa. Na dodatek autokar utknął w korku w okolicach Grudziądza, więc zamiast dojechać do celu późnym popołudniem, piłkarze na miejscu byli około północy.
Były zawodnik drużyny, na którego powołuje się "Gazeta Wyborcza", stwierdził, że winny pomyłce jest menedżer drużyny, Paweł Bednarczyk. Wspomniał też, że nie jest to pierwsza taka sytuacja w zespole. - Kierownik mylił się już kilka razy. Pamiętam, jak z obozu na Cyprze musieliśmy wracać szybciej. Kuriozum. Pomylił bodaj czwartek z czwartym dniem miesiąca - powiedział rozmówca. Zasygnalizował również, że może mieć to wpływ na dyspozycję piłkarzy podczas wieczornego meczu.