Władze Wrocławia rozwiązały zgromadzenie znanego z antysemickich poglądów Międlara

W obawie o bezpieczeństwo wrocławski magistrat rozwiązał zgromadzenie na Rynku znanego z antysemickich poglądów byłego księdza Jacka Międlara. Na wiecu nacjonalista promował swoją książkę "Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza", której tytuł może kojarzyć się z "Mein Kampf" Adolfa Hitlera.

Pierwotnie na spotkanie autorskie połączone z promocją książki Jacek Międlar wybrał klub Pieśniarze we Wrocławiu. Jednak pod wpływem licznych protestów były ksiądz wycofał się z tego pomysłu. Wrocławska "Gazeta Wyborcza" przypomina, że wtym samym klubie miał wystąpić czeski piosenkarz Petr Rimsky. Ten jednak postanowił odwołać swój koncert. "Na scenie, która popiera faszystów, ja występować nie mogę" - napisał artysta.

Sobotnie zgromadzenie zorganizowane na wrocławskim Rynku rozpoczął Piotr Rybak, który został skazany za spalenie w tym samym miejscu kukły Żyda, za co trafił do więzienia: - To nasze zgromadzenie! Polska dla Polaków - mówił. Z kolei Międlar przekonywał, że jego książka to "młot na lewactwo".

- To młot na lewactwo, na żydowską nienawiść - mówił nacjonalista.

- Tu obok nas zbierają się ci, którzy nienawidzą wszystkiego, co polskie. To polityczne prostytutki, które przyznają się do swojego żydostwa tylko po to, by ciągnąć pieniądze z Brukseli na swoją działalność. Dzisiaj mają pełne gacie, bo boją się tej książki. Jak niejaka Marta L., ta polityczna pokraka, która chce być prezydentem Wrocławia. My jesteśmy ludźmi, którzy gardzą żydowskimi i sowieckimi mordercami. Którzy sprzeciwiają się "przedsiębiorstwu Holocaust", którego produktem jest wersja, jakoby mordu w Jedwabnem na Żydach dokonać mieli Polacy. To żydowskie legendy! Wszystkie dowody wskazują, że tego mordu dokonali Niemcy! - wykrzykiwał Międlar.

Przeciwko temu zgromadzeniu protestowali mieszkańcy Wrocławia, środowiska antyfaszystowskie, w tym liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i kandydatka na prezydenta Wrocławia Marta Lempart.

- Faszyzm nie jest poglądem, lecz zbrodniczą ideologią, z którą należy walczyć - mówiła  Lempart.

Obie grupy rozdzielał policyjny kordon. Po półgodzinie wrocławski magistrat podjął decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia. Jednak jak podaje 'Gazeta Wyborcza" wiec trwał w najlepsze. Policjanci nie interweniowali. - Nie chcieliśmy eskalować napięcia. Wobec organizatorów wyciągnięte zostaną konsekwencje - zapewniono.

Wymazując nienawiść. Jeden człowiek od lat walczy z rasistowskimi graffiti

Więcej o: