Rok temu, podobnie jak w ostatnich tygodniach, ludzie masowo protestowali przeciwko zmianom w sądownictwie. Duże protesty odbywały się przed Sejmem, Pałacem Prezydenckim i Sądem Najwyższym. Szczególnie w okolicach parlamentu były w tym czasie bardzo duże siły policji. Wg doniesień "Gazety Wyborczej" policja miała "nadzorować" polityków opozycji.
Teraz portal Oko.press dotarł do planów i raportów policji, które są częścią akt sprawy sądowej. Wytoczyli ją Ryszard Petru i Katarzyna Lubnauer po tym, jak "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w czasie protestów byli obserwowani przez policję. Komenda Stołeczna tłumaczyła wtedy, że nie chodziło o inwigilację, ale "zapewnienie bezpieczeństwa".
Dokumenty, które opisuje Oko.press, pokazują szerszy obraz sytuacji oraz policyjnej operacji "Sejm" i podoperacji "Rekonesans". Już w planie działania policja miała oceniać, że "nie ma jednoznacznych informacji o zagrożeniach", ale "należy liczyć się z możliwością zakłócenia porządku". W akcje zaangażowano tysiące policjantów z Warszawy i innych miast. Najwięcej - 2341 funkcjonariuszy - pracowało 20 lipca. Tego dnia w akcji uczestniczyło też 48 nieoznakowanych radiowozów.
W operacji "Sejm" i jej podoperacjach mieli brać udział policjanci m.in. z wydziałów: wywiadowczo-patrolowego, dochodzeniowo-śledczego, do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, do walki z przestępczością narkotykową i kryminalnego.
Cześć z nich miała pracować w prowadzonej 24 godziny na dobę operacji "Rekonesans", której celem było „zabezpieczenie operacyjne prowadzonych działań”. Funkcjonariusze informowali o przebiegu protestów, liczbie zgromadzonych, skandowanych hasłach itd. Oko.press cytuje meldunki w ramach operacji:
Z meldunków ma wynikać, że uczestnicy protestów i przedstawiciele pozycji pozaparlamentarnej, w tym Paweł Kasprzak z Obywateli RP, byli obserwowani przez policję. W cytowanych przez Oko.Press meldunkach pada m.in. zwrot o "poleceniu objęciu obserwacją" Pawła Kasprzaka i jego otoczenia "z uwagi na mogące wystąpić potencjalne zagrożenia z ich strony.” Polecenie "objęcia nadzorem" miało paść też wobec Władysława Frasyniuka i mieszkańców skłotu Syrena. Pojawia się też polecenie "nagrywania najbardziej agresywnych".
W odpowiedzi na pytania dziennikarzy Komenda Stołeczna Policji odmówiła szerszego komentarza "ze względu na trwające postępowanie". Podkreślono jednak, że w zabezpieczeniu zgromadzeń "nie ma mowy o działaniach o charakterze operacyjnym". W wewnętrznej notatce, do której dotarło Oko.press, nadkom. Hubert Pełka tłumaczył, że "słowo 'obserwacja' zostało użyte omyłkowo" w meldunkach i rozkazach i nie chodziło o "obserwację" w rozumieniu przepisów, a jedynie o "nadzór w celu zapewnienia bezpieczeństwa".
"W demokratycznym i praworządnym państwie takie informacje powinny natychmiast zakończyć karierę polityczną ówczesnego szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Użył policjantów do walki politycznej. Tajniaków. Specjalistów cyber. W interesie PiS" - skomentował Tomasz Siemoniak z PO.