Substancje chemiczne znajdują się w tak zwanych hobokach (beczkach, zwykle metalowych). Na razie nie wiadomo, jak duże jest zagrożenie. Ogień trawi także pobliski las.
Jak powiedział młodszy aspirant Paweł Pankiewicz, dyżurny stanowiska kierowania komendanta powiatowego państwowej Straży Pożarnej w Polkowicach, nie wiadomo, jakie jest pochodzenie płonących substancji. - Przyjmujemy, że są to niebezpieczne substancje chemiczne. Zastępy ratownictwa chemicznego monitorują toksyczność chmury, która powstała w wyniku pożaru i nie wykrywają podwyższonych stężeń zagrażających życiu mieszkańców okolicznych miejscowości - powiedział Pankiewicz.
Rzecznik prasowy dolnośląskiej straży pożarnej starszy kapitan Daniel Mucha podał, że pożar obejmuje około dwóch hektarów powierzchni składowiska, gdzie znajdują się pojemniki z rozpuszczalnikami i olejami.
Ogień przeniósł się na pobliski las, który był gaszony z powietrza przez samoloty. Zarządzono ewakuację ponad 300 górników z kopalni KGHM, bo zagrożony pożarem jest szyb wentylacyjny kopalni.
Wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak zwołał na miejscu posiedzenie sztabu kryzysowego. Jak napisał na Twitterze, wykonane pomiary powietrza wykazały, że nie ma zagrożenia dla okolicznych mieszkańców.
Jak podał na Twitterze portal "112 Polkowice", dochodzi do eksplozji pojemników z chemikaliami. Władze zaapelowały o zamykanie okien oraz aby nie wychodzić na zewnątrz. O to samo proszą również władze oddalonego o niemal dziesięć kilometrów Głogowa.