Ceny są tak niskie, że rolnicy pozwalają klientom zrywać owoce. "To dla nas jedyna szansa"

Jednym z bardziej palących problemów, który skłonił polskich rolników w piątek, 13 lipca, do wyjścia na ulice, są niskie ceny owoców i warzyw w skupach. Dotyczy to m.in. owoców sezonowych takich jak wiśnie, maliny, porzeczki czy agrest. Ceny w supermarketach kilkakrotnie przewyższają ceny w skupach. Rolnicy szukają innych rozwiązań, aby sprzedać swoje produkty.

Już w czerwcu Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej wydał oficjalne stanowisko, w którym zaprotestował przeciwko rażąco niskim cenom owoców. Napisał tam: 

Wzywamy producentów do przerwania i nie podejmowania zbioru w/w gatunków od 18 czerwca 2018 roku do odwołania!

Choć Związek Sadowników RP zawarł w swoim stanowisku apel do parlamentarzystów o podjęcie kroków, które miałyby uregulować sytuację na rynku, do tej pory nic się nie zmieniło. Coraz częściej natomiast pojawiają się ogłoszenia plantatorów skierowane bezpośrednio do konsumentów.

Niepokój rolników rośnie

Sytuacja na rynku jest alarmująca. - W Biedronce za 500 g wiśni klienci musieli zapłacić 7,99 zł, tymczasem nam płacono 2,70 zł/kg za wiśnie z ogonkiem i liściem, co ma znaczenie przy ważeniu - zwraca uwagę w rozmowie z Gazeta.pl pan Tadeusz Karaszewski z Kowies pod Skierniewicami, który zajmuje się uprawą wiśni. 

Zgodnie z cenami, które 13 lipca obowiązywały na giełdzie w Broniszach, za kilogram malin trzeba było zapłacić od 8 do 10 zł, porzeczek czerwonych - 8 zł, a wiśni - 4 zł. Tymczasem ceny skupu są nawet kilkakrotnie niższe. W przypadku wiśni, według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, na początku sezonu ich cena w skupie wynosiła 1,93zł/kg, a ich cena spadała.

Na problem zwróciło m.in. uwagę ugrupowanie Kukiz'15. Na swoim profilu na Facebooku opublikowało poniższą grafikę. 

Ceny są orientacyjne i zmieniają się w zależności od czynników, m.in. regionu czy pogody, ale dane te pokazują skalę problemu. - Najtrudniejsze jest to, że choć zaczynamy zbieranie owoców od samego rana, np. od 6.00, to o cenie produktu, po jakiej możemy go sprzedać, dowiadujemy się dopiero koło godziny 17.00 - mówi nam pan Tadeusz Karaszewski.

Nie chcemy marnować owoców

Dlaczego plantatorzy zgadzają się na tak niskie ceny oferowane im przez hurtowników? - Nasze owoce nie mogą wisieć na drzewach w nieskończoność. Nie chcemy marnować owoców, bo pracowaliśmy cały rok, aby wyrosły. Ale ich sprzedaż to dla nas jedyna szansa, aby zarobić z nich pieniądze - tłumaczy pan Tadeusz Karaszewski, który aktualnie za 1 kg wiśni dostaje 1,10 zł.

Plantatorzy biorą sprawy w swoje ręce

Rolnicy szukają innych rozwiązań. Pan Tadeusz Karaszewski postanowił skorzystać ze strony internetowej, która umożliwia porozumienie się producenta z konsumentem bez pośredników. Konsument ma możliwość zebrania owoców samodzielnie, dzięki czemu rolnik nie musi w cenie za kilogram brać pod uwagę kosztów pracy. Jednocześnie klient ma możliwość zakupienia owocu dużo taniej niż po cenie rynkowej, podczas gdy rolnik może go sprzedać nieco drożej, niż oferuje mu hurtownik. 

-  Cena jest zdecydowanie niższa niż w lokalnych sklepach. Co więcej, gdy wiem, co zbieram, to wiem, co jem - mówi pani Marta Suszynska, która woli sama zebrać owoce bezpośrednio u rolnika. - Daje to też możliwość wspólnego spędzania czasu z rodziną, a dzieci poznają prawdziwy smak owoców i warzyw, mogą zobaczyć, jak rosną, same pozrywać owoce z gałązek. Na co dzień nie mamy takiej możliwości - dodaje.

Podobną motywacją kieruje się pan Adam Klamka, który również jest gotowy wyręczyć rolników w zamian za niższą cenę malin, które chciałby kupić. - Przede wszystkim chodzi o oszczędność i jakość owoców. Ale to też sposób, żeby pomóc rolnikom, którzy nie mogą ich sprzedać - mówi. 

Z mięsem czy bez? Mięsożercy testują wegańskie dania

Więcej o: