Zamek w Puszczy Noteckiej, który powstaje w Stobnicy, widoczny jest na zdjęciach satelitarnych, wyróżnia się także wśród gąszczu drzew. Żeby móc go wybudować potrzebne było sztuczne rozbudowanie wyspy, na której jest wznoszony. Sprawa budowli na razie poza zainteresowaniem mediów i opinii publicznej zyskała też kontrolę CBA i uwagę prokuratury.
Jak doszło do tego, że pozwolenie na budowę zamku wydano w połowie 2015 roku, a dopiero, gdy budynek zaczął nabierać kształtów, sprawa nabrała rozgłosu? Na to pytanie nie do końca potrafią odpowiedzieć m.in. polscy ekolodzy i działacze na rzecz ochrony przyrody.
- Sam się tym dziwię i jestem mocno zszokowany. W naszej organizacji pracują trzy osoby. Zajmujemy się bardziej ścianą wschodnią, np. Puszczą Białowieską i Knyszyńską. Sygnałów alarmowych dotyczących środowiska jest wiele, spraw jest tysiące, trudno jest ogarnąć całą Polskę - mówi Gazeta.pl Dawid Kaźmierczak, prezes Fundacji Dzika Polska, ornitolog.
Jak wskazuje Kaźmierczak, w Polsce jest wiele NGO-sów (organizacji pozarządowych) zajmujących się środowiskiem i ekologią, porozrzucanych po całym kraju, dlatego dziwi go, że żaden z Wielkopolski nie podjął tematu zamku w Puszczy Noteckiej. Jednak jego zdaniem wina nie spoczywa tylko na NGO-sach.
- Przecież po to powołano Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska, by interweniowały, stały na straży tego wszystkiego - dodaje.
Stobnica. W Puszczy Noteckiej powstaje zamek Google Maps
Marek Józefiak, ekspert z Greenpeace Polska, apeluje natomiast, by nie rozpoczynać "polowania na czarownice" i obarczać winą NGO-sy.
- To nie jest pierwsza tego typu sytuacja, takich przypadków jest wiele. To, co w tej sytuacji bulwersuje, to pozwolenie RDOŚ na tę inwestycję. My sami dowiedzieliśmy się o budowie z mediów, nie docierały do nas protesty mieszkańców, gdyż takich protestów - jak wynika z doniesień medialnych - nie było - wyjaśnia.
Józefiak dodaje przy tym, że to Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu powinna być pytana, jak doszło do tego, że ktoś wydał zgodę na budowę zamku w Puszczy Noteckiej. - NGO-sy działają w większości niewielkimi zespołami, nie można pozwalać na "państwo z dykty", które nie ma mechanizmów kontroli. Pytanie w tej sytuacji powinno brzmieć: gdzie było państwo? - mówi.
Kaźmierczak pytany, czy jego organizacja planuje jakąś aktywność w sprawie zamku w Puszczy Noteckiej, odpowiada, że czeka na działania władz krajowych, które już się tym zajęły.
- Liczymy, że budowa zostanie wstrzymana, ale teraz trzeba poczekać na ocenę, czy te procedury przebiegały zgodnie z prawem. Nie chcemy wyprzedzać działań państwa. Jeśli jednak były nieprawidłowości, jest tylko jedno wyjście: rozebranie zamku i przywrócenie tego terenu do stanu sprzed rozpoczęcia budowy - ocenia Kaźmierczak.
- Przez 10 lat nie powstał kodeks urbanistyczno-budowlany, który mógłby unormować kwestię planowania przestrzennego. Za czasów koalicji PO-PSL była komisja kodyfikacyjna, ale nie ukończono prac nad kodeksem, natomiast PiS je zawiesił w maju tego roku - wskazuje Józefiak i zapowiada:
W świetle tych wydarzeń zaapelowaliśmy do premiera Mateusza Morawieckiego, by zajęto się na poważnie kwestią planowania przestrzennego w Polsce i wypracowano spójną politykę ekologiczną państwa. Bez działań u źródła problemu, zamek w Puszczy Noteckiej nie będzie, niestety, ostatnim przypadkiem toczącej nasz kraj choroby.
Stobnica. Budowa zamku w Puszczy Noteckiej ROBERT WOZNIAK
Kaźmierczak nie kryje, że sama sprawa jest mocno skomplikowana, zwłaszcza w świetle obowiązującego prawa. Jako przykład podaje budowę domu jednorodzinnego, nawet niewielkiego, który miałby powstać na obszarze Natura 2000. W takim wypadku jest do spełnienia konkretna procedura, bardzo rygorystyczna.
- A tutaj powstało zamczysko, powstała nawet wyspa, gdzie pominięto szereg badań. Wygląda na to, że nie zbierano danych bieżących, a oparto się na archiwalnych. Przecież taka inwestycja wymaga ogromnej staranności, raport powinien powstawać w terenie. Dane, które w nim wykorzystano, powinny pochodzić z całego roku, z każdego okresu fenologicznego - mówi Dawid Kaźmierczak.
Obecne przepisy - jak mówi Marek Józefiak - sprzyjają takim sytuacjom jak ta w Stobnicy. - To inwestor zleca i finansuje raport środowiskowy, on też wybiera wykonawcę raportu. Taki wykonawca siłą rzeczy staje wobec konfliktu interesów. Dopóki nie zmienimy prawa, takich przypadków będzie więcej - ocenia.
W podobnym tonie wypowiada się Kaźmierczak, który wskazuje, że inwestorzy, zwłaszcza ci najbogatsi, są "na tyle bezczelni", że najpierw stawiają budynki, a potem próbują legalizować te inwestycje. - Mają pieniądze, prawników, wiedzą, jak się odwoływać, i nawet gdy sąd zasądza rozbiórkę - wręcz śmiejąc się w oczy - dalej prowadzą interesy - kwituje.
Przeczytaj także: W Puszczy Noteckiej powstaje zamek. Budują go Kulczykowie? Rodzina miliarderów wydała oświadczenie