Historia rozgrywa się na Śląsku. Jak opisuje Onet, 35-letni dziś Marian C. jako 25-latek trafił do więzienia w Raciborzu za drobne kradzieże. W lutym 2009 roku, gdy był prowadzony do izolatki, uderzył i kopnął strażnika. Został skierowany na badania psychiatryczne, które wykazały, że jest chory na schizofrenię paranoidalną. Zgodnie z postanowieniem sądu, w marcu 2010 roku trafił do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. W lutym 2017 roku mężczyznę przeniesiono do innej placówki - w Toszku.
Przez 9 lat z kolejnych opinii biegłych wynikało, że Marian C. nie przyjmuje leków, nie współpracuje z personelem i jest niechętny leczeniu, bo neguje chorobę, którą u niego stwierdzono. Za każdym razem przedłużano więc pobyt Mariana C. w szpitalu psychiatrycznym.
Zdaniem Stefana Zientka, obrońcy mężczyzny, niesłusznie. Adwokat odwołał się od ostatniego postanowienia sądu o przedłużeniu pobytu w szpitalu. Twierdzi, że jego klient powinien leczyć się na wolności i zarzuca biegłym, że przez kolejne lata bezrefleksyjnie powielali raporty o wynikacj leczenia Mariana C.
- Pobyt w zakładzie psychiatrycznym nie powinien przekraczać okresu sankcji maksymalnej, jaka jest przewidziana za dane przestępstwo. Tymczasem nawet jeśli Marian C. odsiedziałby maksymalny wymiar kary grożącej za kradzież i napaść na strażnika, już dawno byłby na wolności - powiedział w rozmowie z Onetem Michał Zientek z kancelarii adwokackiej Stefan Zientek i Michał Zientek.
Sąd podczas ostatniej rozprawy przesłuchał matkę i stryja Mariana C., a także odsłuchał rozmowę mężczyzny z adwokatem, którą nagrano w szpitalu psychiatrycznym w Toszku.
Sąd wyda końcowe postanowienie najprawdopodobniej na początku września br. - informuje Onet.