Kilkaset osób, w tym przedstawiciele rządu, wzięło udział w sobotniej gali w hangarze LOT - AMS na lotnisku Chopina w Warszawie z okazji 100-lecia niepodległości połączonej z pokazem dwóch samolotów w biało-czerwonych barwach. W czerwcu dołączyło one do floty LOT-u.
Fabrycznie nowe samoloty - Boeing 787 - Dreamliner (wykorzystywany w lotach międzykontynentalnych) oraz Boeing 737 - max 8 (odbywający podróże europejskie i średniodystansowe) zostały pomalowanie w fabryce producenta w Everett w Stanach Zjednoczonych.
Radio ZET podało, że w trakcie uroczystości na Lotnisku Chopina koczowało 300 pasażerów, którym odwołano lot do Toronto. "Na uroczystej gali z politykami PiS zaprezentowano Dreamlinera pomalowanego w biało-czerwone barwy. Maszyna miała lecieć do Toronto, ale została uziemiona" - informowało radio.
Rzecznik prasowy LOT-u Adrian Kubicki w rozmowie z Gazeta.pl stanowczo zaprzecza tym informacjom. Kubicki podkreśla, że tego dnia nowy Dreamliner w ogóle nie miał wzbić się w powietrze. Maszyna rejs miała zaplanowany dopiero na niedzielę.
Lot do Toronto odwołano z powodu usterki silników innego Dreamlinera. - Odwołanie nastąpiło z dość niewielkim wyprzedzeniem, nie zawsze mamy możliwość wcześniejszego skontaktowania się ze wszystkimi pasażerami, dlatego pojawili się na lotnisku - tłumaczy nam Adrian Kubicki.
Dodaje, że zapewniono nocleg i wyżywienie osobom, które tego potrzebowały, a także przebukowano bilety na inne rejsy LOT-u i innych przewoźników. Część z pasażerów odwołanego rejsu odleciała z Warszawy w niedzielę rano.
Pytanie zatem, dlaczego pasażerom nie podstawiono od razu nowej biało-czerwonej maszyny?- Wydaje się, że w takim samolocie wystarczy odpalić silniki i przeciągnąć do gate'u. Niestety, tak to nie wygląda. W lotnictwie przygotowanie takiego samolotu do rejsu to jest kilka, a czasem i kilkanaście godzin. Nie przyspieszyłoby to pasażerom podróży, ani nie zapewniłoby to im minimalnego komfortu w tej sytuacji - wyjaśnia Kubicki.