Wszystko rozegrało się na "Ranczu Kupała" w Białowieży 19 czerwca. Jak opisuje jego właściciel, Zenobiusz Golonko, był umówiony z weterynarzem z Hajnówki na godzinę 14:00 (planował odwołać się od nakazu zabicia świń), jednak pojawił się on na posesji wcześniej, w asyście myśliwych i policji.
Urzędnicy - jak relacjonuje Golonko - mieli nawet nie przebadać zwierząt w mini zoo, które prowadził, zwłaszcza pod kątem ASF. Następnie zamiast usypiać świniodziki i świnie, myśliwi po prostu strzelali do nich na posesji.
Golonko nagrał makabrę, jaka rozgrywała się na "Ranczo Kupała". Większość materiałów, ze względu na wstrząsające sceny, nie nadaje się jednak do publikowania.
Myśliwi mieli też strzelać niecelnie: wspomniany przez Golonkę podopieczny Knurek Jurek, nie został trafiony śmiertelnie i dopiero kolejny odebrał mu życie.
Właściciel mini zoo opisuje, że to jednak nie był koniec makabry. Po tym, co zrobiono na jego posesji, okazało się, że w aucie do przewożenia martwych zwierząt były już inne i dla tych zabitych na "Ranczo Kupała" zabrakło miejsca. Pozostawiono je więc na jeden dzień w workach - później, czyli w środę 20 czerwca, zostały odebrane.
- Brutalność weterynarzy nie mieści się w głowie. I oni później leczą inne zwierzaki!? Całkowite zdziczenie! Wjechali na moją działkę z innymi, potencjalnie zarażonymi świniami. Jeśli tam był wirus, to właśnie roznieśli go na moim terenie - opowiadał o zajściu w rozmowie z portalem wp.pl Zenobiusz Golonko.
Golonko wyliczał też, że pojawienie się policji, weterynarzy i myśliwych na jego posesji było samowolą.
Po 80 godzinach horroru wywołanego działalnością hajnowskiej weterynarii zostały tylko brunatne plamy krwi, chmary much pomimo, że miejsca te były odkażane przez weterynarza. Według mnie te plamy to plamy na honorze hajnowskich weterynarzy i myśliwych
- takie gorzkie podsumowanie zamieszczono na Facebooku "Rancza Kupała".
Polsat News rozmawiał z Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Hajnówce Janem Dynkowskim o tej sprawie. Urzędnik wskazał, że pod pismem z 1 czerwca, dotyczącym nielegalnej hodowli świń, podpisał się Zenobiusz Golonko. Mężczyzna w piśmie kajał się i prosił o to, by nie karać go finansowo za nielegalną hodowlę świń i sam prosi o zlikwidowanie zwierząt (niedaleko jego posesji wykryto ASF).
Z powodu nieznajomości obowiązujących przepisów hodowlę świń prowadziłem, niezgodnie z wymaganiami proszę uprzejmie o zlikwidowanie zwierząt i przeprowadzenie utylizacji
- pada w piśmie przytaczanym przez Dynkowskiego.
Weterynarz doprecyzował, że niezależenie, czy to mini zoo, czy hodowla, świnie powinny być zgłoszone do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Powiatowy Lekarz Weterynarii wyjaśniał też, że właściciel musiał czekać na odbiór martwych zwierząt, ponieważ "nie wypaliła sprawa odbioru przez firmę utylizacyjną". Z kolei jak ustalił portal wp.pl firma, która miała w humanitarny sposób uśmiercić świnie, odmówiła udziału w akcji.