Błąd lekarski będzie kosztował szpital kilka milionów. Jest precedensowy wyrok SN

Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie błędu medycznego, który doprowadził do skrajnego kalectwa dziecka. Zasądzono 1,7 mln zadośćuczynienia, co wraz z odsetkami daje kwotę w wysokości ponad 3 mln złotych dla poszkodowanej i jej rodziców.

Wyrok SN uznano za precedensowy, czyli mający moc wiążącą dla wszystkich przyszłych orzeczeń w podobnych sprawach. Poprzez zmiany w prawie wprowadzone dziesięć lat temu o zadośćuczynienie spowodowane szkodą fizyczną lub duchową mogą starać się o nie, nie tylko poszkodowani, ale również ich najbliżsi.

Kalectwo z winy lekarza

Sąd Najwyższy zadecydował o tak wysokim zadośćuczynieniu w sprawie 10-letniej dziś dziewczynki, która na skutek błędu lekarzy pozostaje w stanie skrajnego kalectwa. Z poszkodowaną nie ma żadnego kontaktu. Wymaga ona całodobowej opieki i nie ma rokowań na poprawę jej stanu. Podczas porodu w jednym ze szpitali pod Warszawą szef dyżuru nie zgodził się na przeprowadzenie cesarskiego cięcia, pomimo pogarszania się zapisu na monitoringu czynności serca płodu. Dziecko przyszło na świat za pomocą kleszczy. Stwierdzono u niego zamartwicę.

Na drodze sądowej

Sąd Okręgowy ustanowił rentę dla dziecka w wysokości 4,4 tys. złotych miesięcznie, a także 400 tys. złotych zadośćuczynienia, oraz 70 tys. złotych dla matki i 30 tys. złotych dla ojca. Na drodze apelacji kwotę zadośćuczynienia zwiększono do 1,2 mln, matce przyznano 300 tys. złotych, a ojcu 200 tys. złotych. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który zawyrokował, że zadośćuczynienie można przyznać rodzicom dziecka, którego zdrowie zostało ciężko i trwale uszkodzone w wyniku działań osób trzecich. Podtrzymał on wysokość kwot.

Spory wokół kwoty zadośćuczynienia

Pełnomocnik szpitala mec. Anna Płatkowska uznała wysokość zadośćuczynienia za wygórowaną. Argumentowała ona, że dziecko pobiera już rentę i że wypłata należności będzie ogromnym obciążeniem dla szpitala, który już wypłacił rodzicom 1,2 mln złotych. Andrzej Gruza, dyrektor wołomińskiego szpitala, stwierdził, że dla jego placówki są to rujnujące kwoty. Natomiast pełnomocnik rodziny mec. Jolanta Budzowska wskazała, że kwoty są wynikiem procesu, który trwał dziewięć lat i który mógł zostać zakończony przez szpital wcześniej za pomocą ugody. Dodała, że żadna zasądzona kwota nie stanowi odpowiedniej rekompensaty dla cierpienia rodziców. Wyrok SN jest ostateczny.

O sprawie napisała "Rzeczpospolita".

Więcej o: